Przejdź do głównej zawartości

Nowe rozdziały

Zestawienie nowych rozdziałów do dnia 12 maja 2013 roku!


Wkręceni

- Nie pływam za dobrze, kretynie.
Blondyn mruknął jedynie coś pod nosem i zdjął płaszcz wraz z koszulką, odsłaniając swój tors. Wskoczył ze swojego ptaka prosto do wody. Zanurkował. Od razu zobaczył bujne ciemne włosy i ręce dziewczyny, które miały imitować pływanie żabkom. Podpłynął do niej i chwycił ją w talii po czym wynurzył się wraz z nią z wody.
Dziewczyna natychmiast zaczęła wdychać powietrze i przerażona złapała się Deidary za szyję. W tym momencie nie obchodziło ją zdanie chłopaka o jej osobie, ani to, że są skłóceniu. Bała się, że znów się zanurzy i tym razem nie wypłynie. Jej nerwowe oddychanie, przerodziło się po chwili w kaszel. Niechcący napiła się wody, która wpadła do płuc.
- Spokojnie. – powiedział zimno blondyn, aby jakoś uspokoić młodą Surebu. Odgarnął jej włosy z twarzy, aby mogła normalnie patrzeć i oddychać.
- Masz kolejną historię do opowiedzenia w organizacji. – mruknął blondyn.
Brunetka dopiero po chwili, kiedy przestała kaszleć i trochę się uspokoiła, spojrzała pytająco na swojego wybawiciela. Kompletnie nie wiedziała o co mu chodzi. Przecież nikomu nie mówiła, że blondyn zrobił ją w bambuko. Jedynie Hidan wiedział od niej… Od razu przepędziła myśl, że to białowłosy wszystkim wygadał. Wiedziała, że on taki nie jest. Czuła to.



Rozdział V

- Uciekaj – warknęłam, składając znaki i obserwując wrogów, którzy powoli nas otaczali. 
- Chyba żartujesz – fuknęła, zaciskając dłonie na flecie.
- Uciekaj! – krzyknęłam – jestem twoim dowódcą, to rozkaz – zamknęłam oczy, a z moich ust zaczęła wypływać głośna, śpiewana wysokim głosem melodia. 
- Niech cię szlag, Shee – szepnęła i odbiegła, zabijając po drodze dwóch shinobi.
Ja i wy. Wy i ja. Zostaliśmy sami w tej popierdolonej grze, którą jest wojna.
Moje ręce uciekły na boki, a klatka piersiowa powędrowała do góry. Głowa odchyliła się w tył, a wirująca wokół mnie chakra odbijała wszystkie ataki. Na ziemi utworzył się klucz wiolinowy – znak mojego klanu – wypuszczając z siebie nuty, wędrujące po podłożu. Było ich dokładnie tyle ile przeciwników, którzy zahipnotyzowani moją melodią stali w bezruchu, z zamkniętymi oczyma. Gdy każda nuta dotarła do swojego właściciela, skumulowałam największą ilość chakry, jaką byłam w stanie zgromadzić. Zaciskałam zęby z bólu rozsadzającego mnie od środka, lecz mimowolnie z mojego gardła wydostał się krzyk. W momencie gdy ucichł, shinobi wydali ostatnie tchnienie, a ja z wyczerpania upadłam na kolana. Nuty powróciły do mnie, klucz zniknął, a mój wisiorek zabłysnął bielą, parząc mi skórę i tym samym pogłębiając dawną już bliznę.



Rozdział V Trzy trupy

R: BO JESTEM RUDA?! >_<
Ki: W tej kwestii mógłbym się wykłócać... No wiesz... Dla mnie to raczej taki miedziany brąz... Albo sraka - ptaka... Ale żeby od razu rudy? *mina myśliciela*
O: Ja to bym blond obstawiał...
S: Nie, nie, nie... Raczej siwy z domieszką burgundowego...
D: Rudy to może być lider, un. Gdyby Rid - chan była ruda, to by jej lider nie przyjął, un *dumny z siebie*
P: *mina dzikiego świniaka* @_@



One

Siedziałyśmy w jednych z barów Konohy. Obrysowywałam palcem kant szklanki po drinku, który zamówiłam. Nie przepadałam osobiście za Sake, miał dla mnie gorzkawy posmak. Tsunade piła trzecia butelkę z kolei, nic się nie zmieniła pod tym względem. Spojrzałam na barmana kiwając mu palcem o jeszcze jednego drinka.
- Więc on sam nie wie kim byli jego rodzice... - oparłam się o krzesło zakładając nogę na nogę.
- Po śmierci Minato starszyzna zadecydowała, że tak będzie lepiej. Minato miał wiele wrogów gdyby inne wioski dowiedziały się, że syn Złotego Błyska Konohy żyje. Naruto byłby w ciągłym niebezpieczeństwie. - zamoczyła wargi w kieliszku opróżniając go co do kropli.
- Ściga go Akatsuki prawda? - zapytałam, a jej wzrok zmarszczył się groźnie. Oplotła palcami butelkę sake napełniając nim swój kieliszek. Milczała przez chwilę. Barman przyniósł moje zamówienie przy okazji sprzątając puste butelki po sake.
- Wiesz coś na temat tej organizacji? - zapytała kiedy byłyśmy już same przy stoliku.
- Tylko tyle, że zajmują się łapaniem bijuu, a na pewno ich celem jest też Naruto prawda? - zwilżyłam wargi w zimnej cieczy.
- Tak sama nie mam dokładnych informacji na temat tej organizacji czekam na powrót Jirayi - westchnęła.



Jak ogień i woda, cz. 10 - "Był niczym smakosz..."

Sama nie wiedziała kiedy przymknęła powieki, oddając się całkowicie rozkoszy. Wolną rękę położyła na klatce piersiowej chłopaka, czując pod opuszkami palców przyśpieszone bicie jego serca. Jej samo waliło jak oszalałe, gotowe zagalopować prosto do nieba, byle tylko ta chwila mogła trwać wiecznie.
Westchnęła przeciągle, zapraszając go do dalszych igraszek, gdy nagle Itachi oderwał swoje usta od ust Any. Jego wyraz twarzy, pełen samozadowolenia i dominacji, wyrażał więcej, niż mogła się spodziewać. 



Rozdział VI Przyczyna Zemsty cz.II 

Milczała już jakiś czas i podejrzewał, że nie powinien jej przeszkadzać. Nie spuszczał wzroku z jej spokojnej i niczym nie wzruszonej twarzy. Zamknięte oczy wskazywały na mentalną nieobecność i zamyślenie dziewczyny. Coś w głębi jego ciała, jego duszy, mówiło mu, że powinien się bać, zerwać z łóżka, uciekać jak najdalej, jak najszybciej i nie oglądać się za siebie. Jednak było w niej coś, co przyciągało, coś co zagłuszało tą niczym nie uzasadnioną obawę. Z czasem odkryje tą i wszystkie inne tajemnice, które skrywa. Intrygowały go spokój i pewność siebie emanujące z jej postawy. Nie okazywała lęku, czy niezdecydowania, nie zawahała się przed atakiem, nie pomyślała o konsekwencjach ratunku. Wszystkie działania były spowodowane impulsem i, jak już powiedziała, ciekawością. [...]



Rozdział XXXI

- Kyaaaa! Wy naprawdę jesteście bardzo do siebie podobni! – przestałam wpatrywać się w Sasuke, na rzecz kochanej Mirandy.
- Ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? – syknęłam, bo jak przed chwilą było źle, ale stabilnie, to teraz cała równowaga mojego nastroju ponownie zdaje się walić.
- Ogólnie to jestem dobrą aktorką! – nadal niezrażona stała naprzeciwko mnie, po drugiej stronie stołu.
- Chwalisz się, czy żalisz? – spytałam, mając nadzieję, że w końcu się zamknie. Poczułam lekkie wyrzuty sumienia, gdy jej radosny ogon oklapł, a iskierki w oczach zniknęły. Lecz co szybko naprawiło moje samopoczucie? Brak jej głosu…
- Sasuke-kuuuun! – no kurwa, no nie. Z pomocą chakry, natychmiast znalazłam się obok kolejnego źródła hałasu, przygważdżając jak się okazało kolejną istotkę (tym razem rudą) do ściany.
- Możesz łaskawie zamknąć paszczę? Jeśli nie, to bardzo chętnie ci pomogę – warknęłam puszczając dziewczynę, która po chwili zaryła o podłogę. Otrzepałam sobie dłonie, bo jeszcze czymś się zarażę i z nieobecnym wzrokiem ruszyłam w stronę stołu. Wiedziałam, że wszyscy się na mnie patrzą, ale w sumie: kogo to obchodzi?



Rozdział I Więzień

Ile to już minęło? – Spojrzałem na kalendarz stojący na biurku. – Ach, tak. Tydzień.
Oparłem się o oparcie skórzanego fotela, podsuwając palce wskazujące pod nos – pomagało mi się to skupić. Tydzień… Okrągłe siedem dni. Właśnie tyle minęło od pamiętnej walki, po której nie mogłem używać sharingan'a, a mój zmysł słuchu był naprawdę bardzo uszkodzony. Prawda, Karin próbowała coś tam zdziałać, ale na niewiele się to zdało. Ciągle byłem przygłuchy; słyszałem dobrze do mniej więcej dwóch metrów, dalsza odległość była problemem. I pomyśleć, że to Haruno mnie tak uszkodziła. Właśnie, a jak ona się miewa? I ta Przybłęda…?



Rozdział VI Zerwane więzi

- Odpowiedz mi, do cholery! - wrzasnąłem na niego, pozwalając moim emocjom ujrzeć światło dzienne. - Kazałeś jej usunąć ciążę?! - zapytałem z jeszcze większą agresją niż parę sekund wcześniej. Byłem na tyle zdenerwowany, że nawet nie zastanawiałem się nad swoimi słowami. 
- Tak, powiedziałem jej to– odparł po chwili. Jego słowa były pewne i przy okazji nasączone przesłaniem „przestań się wpierdalać tam, gdzie cię nie chcą”. Mimo wszystko, nie miałem zamiaru dać sobie spokoju.
- Czy ty naprawdę zidiociałeś do reszty?! - Nawet nie zauważyłem kiedy, a moja pięść powędrowała w stronę białej gipsówki. Uderzyłem w ścianę szpitala z całej siły, by tylko dać upust swojemu zdenerwowaniu. Tynk lekko posypał się na ziemię, a z mojej ręki zaczął płynąć strużek krwi. Dziwne było to, że nawet mnie to nie bolało. Dodatkowo nigdy nie sądziłem, że mam tyle siły, bo uszkodzić ścianę... I przy okazji rękę.
- Daj już sobie spokój – mruknął obojętnie Nagato i zaczął odchodzić. Pierniczony tchórz – przeszło mi przez myśl.



Prolog

Dlaczego cię tu nie ma, tato? - zapytałam samą siebie, po czym szeroko rozszerzyłam swoje źrenice, uparcie wpatrując się w jasno-szary pomnik. Dlaczego tak szybko odszedłeś...
- Shinobi powinien ukrywać swoje uczucia niezależnie od sytuacji, w której się znalazł. Powinien także być gotów ukryć swoje łzy, choćby nie wiadomo co się działo – wyszeptałam, mocno zaciskając powieki.
- Nie wszystko jest możliwe, Kasumi – odparł sensei, po czym pogładził mnie po głowie.
- Ja... Wiem – wyjąkałam, czując napływ łez. Poczułam jego dłoń, która delikatnie pogładziła mnie po głowie, dając do zrozumienia, że nie jestem sama. Dzięki tak prostemu gestowi wiedziałam, że mogę na niego liczyć, a także na pozostałych mieszkańców wioski. Nauczyciel mocno przytulił mnie do siebie, a jego głos rozniósł się po pustej polanie.
- Asuma Sarutobi – przeczytał, a moje serce zaczęło bić szybciej.



Rozdział IV

Kurotsuchi wyjrzała na balkon, szukając owego dowcipnisia, który ją obudził, jednak nie zauważyła nikogo. Prychnęła pod nosem i już chciała wrócić do łóżka, gdy usłyszała gdzieś pod sobą ciche mrukniecie. Zerknęła w dół i osłupiała. Przetarła z niedowierzaniem oczy, żeby upewnić się, czy aby nie śni, jednak obraz nie zniknął. Ktoś ewidentnie podrzucił jej dzieciaka!
– Zostawił list…? – mruknęła i delikatnie podniosła jedną ręką śpiącego chłopca, drugą wydobywając zwój. Rozwinęła go i przeleciała wzrokiem po tekście. Z każdym słowem otwierała oczy coraz szerzej. – Deidara-onii-chan?! – szepnęła i rozejrzała się po okolicy. Nigdzie go jednak nie dostrzegła. Po chwili namysłu wróciła do środka pokoju, zabierając ze sobą chłopca.
Blondyn z ukrycia przypatrywał się, jak dziewczyna wchodzi z powrotem do pokoju, rzucając malcowi zamyślone spojrzenie. Mimowolnie odczuł ulgę. Może jego nienawidzą, ale Sshu powinien być bezpieczny. O ile Kuro nie wygada się staremu… Gdy zgasło światło, wzbił się na ptaku w powietrze i skierował w drogę powrotną do bazy.



Rozdział V

- W każdym razie czas mija, a my nie mamy go za dużo. Twoim zadaniem będzie odebranie mi tego. – Kakashi wyciągnął rękę z brzęczącym, srebrnym dzwoneczkiem zawieszonym na cienkiej nitce. Skinęłam głowę na znak, ze zrozumiałam i pozwoliłam mu kontynuować. – To zadanie nie będzie polegało na pracy zespołowej jak było w waszym przypadku, tylko na sprawdzeniu jej umiejętności. Czyli, podsumowując, możecie wracać do domów.
- Czekaliśmy tu tyle godzin, żeby dowiedzieć się, że mamy iść do domu?! – Tym razem to różowo włosa dziewczyna imieniem Sakura podniosła głos.
- Przyszliście tu po to, aby dowiedzieć się o zmianie w waszej grupie, więc to spotkanie nie było bezcelowe. Jeśli chcecie możecie zostać i zobaczyć jej umiejętności, ale pod warunkiem, że nikt z was nie będzie przeszkadzać. – Uzumaki i Haruno kiwnęli na te słowa głową i obrócili się by wyjść z pola treningowego.
- Ja chętnie zostanę. – Zabrał głos młodszy brat Itachi’ego. W brzmieniu ich głosów było coś podobnego, nie do końca wiedziałam, czy chodziło tu o obojętność i chłód czy o coś zupełnie innego. Spojrzałam na niego kątem oka, jego oczy też były podobne do oczu brata, z tą różnicą, że on miał je przepełnione bólem i chęcią zemsty.
Brunet ruszył w stronę drzew, a za nim pozostała dwójka, która nagle zmieniła zdanie. Kiedy usunęli się w cień drzew usłyszałam głos tuż przy swoim uchu, a ostrze kunai’a znajdowało się niebezpiecznie blisko mojej szyi.
- Nie trać czujności. Zaczynamy. – Na te słowa skinęłam tylko nieznacznie głową i uniosłam prawą rękę na wysokość szyi.




Rozdział 12 Genin vs Hokage!

Był osłabiony nadmiernym używaniem klonów i Rasengana , chakra Kuramy zaczęła mieszać się z jego własną, powoli wypełniając cały organizm. Siłą woli powstrzymywał się przed przejęciem kontroli przez Lisa, pojedynek z Tsunade nadszarpnął jego zdrowie, ale nie silną, nadal niezłomną wolę. Obserwował, jakby w zwolnionym tempie, jak sannin’ka rusza ku niemu z dłonią, osnutą złocistą poświatą, każdy kolejny krok przybliżał go do spotkania się z ostatecznym ciosem jeśli go trafi – już po nim. Nigdy nie spotkał się z tak przerażającą siłą, ale istniał ktoś, znacznie przewyższający szybkością i zręcznością Babunię. Ktoś, kogo podziwiał całym sercem i umysłem, ktoś, kogo śladami zamierza brnąc ścieżką Przyszłości. 
Sięgnął do kabury, wyjmując jedyną w swoim rodzaju broń – Kunai Boga Piorunów.