Przejdź do głównej zawartości

Nowe rozdziały

Zestawienie nowych rozdziałów do dnia 
5 maja 2013 roku! 
Muszę Wam powiedzieć, że doskonale pokazuje to, jak mało mamy czasu na pisanie. Nagle majówka i aż tyle nowości :) 
Enjoy!

Rozdział IV

- Emm, hemmm. Przepraszam, że się zachowałem – przerwał blondyn, trzymając partnerkę za rękę – jestem Minato, a to jest Kushina.
- Umiem się przedstawić, dattebayo! – wrzasnęła na niego, grożąc palcem. Z mojego gardła wydobył się cichy śmiech i nawet Rinie udzieliło się trochę mojej radości – jestem Uzumaki Kushina!
- To już wiemy – odparła siostra, której dobry humory zdążył się już ulotnić.
- O Boże, wy jesteście identyczne, identyczne! Widziałeś Minato? Widziałeś? – pokazywała na nas, to na jedną, to na drugą. Przypominała mi skaczącą dla przekąsek małpę w cyrku, o której jako dziecko czytałam sobie do snu. Moje wyobrażenia właśnie odnalazły swoje odniesienie w rzeczywistości. Zawsze chciałam zobaczyć, jak jeździ na takim małym, dwukołowym rowerku…
- Tak, kochanie – Minato ponownie się uśmiechnął i podrapał się zakłopotany po karku. Ruda umilkła i patrzyła na nas z zaciekawieniem.
- To jak się nazywacie? Zapomniałam już – westchnęła i lekko uderzyła się wewnętrzną stroną dłoni w czoło. Dziwnie ci shinobi z Liścia, dziwni.



Rozdział IV

- Dlaczego płakałaś? – zapytał łagodnym głosem, dalej głaszcząc moje włosy.
Nie miałam pojęcia jak odpowiedzieć na to pytanie. Niby odpowiedź była oczywista, ale chłopiec mógł wziąć mnie za beksę, płaczącą z byle powodu. Przecież tego nie chciałam. Pragnęłam tylko znaleźć przyjaciela, takiego prawdziwego, na dobre i złe. Zdecydowałam się jednak wyjawić prawdę.
- Płakałam, ponieważ inne dzieci mi dokuczały… Naśmiewały się z mojego wysokiego czoła. – powiedziałam drżącym głosem. Bałam się jego reakcji, więc schyliłam głowę, dzięki czemu gęste różowe włosy opatuliły moją twarz. Jednak niedługo dane było mi siedzieć w takiej pozycji. Chłopiec ujął delikatnie mój podbródek i uniósł głowę do góry. Bacznie mi się przyglądał. Przyjrzałam się mu, marszczył brwi, a usta miał zaciśnięte. Po chwili jednak rozluźnił się, a na jego twarzy znowu zawitał promienny uśmiech. Poczułam dziwne ciepło wewnątrz siebie.
- Czym Ty się martwisz? Przecież jesteś śliczna! – powiedział spokojnym głosem, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Jego delikatna dłoń mierzwiła moje włosy. Ten gest bardzo mnie uspokajał. Chłopak, na którego patrzyłam stał się moim aniołem.



Rozdział V Czas na wyjaśnienia 

Wstałem z krzesła i usiadłem na brzegu kozetki. Od razu poczułem, jak Konan zadrżała na samą wieść, że jestem blisko niej. Mimo wszystko, musiałem zrobić coś, by ona w końcu pojęła, że nie jest sama i może na mnie polegać. Zresztą nie tylko na mnie.
- Konan... - szepnąłem, starając się ją uspokoić.
- Proszę cię, wyjdź - wymruczała, zaciskając pięści. - Nie chcę, żebyś widział mnie w tym stanie. Jak wyjdę ze szpitala, to do ciebie zadzwonię, obiecuję - zaczęła nerwowo się usprawiedliwiać. Niestety, nie byłem na tyle głupi. 
- Naprawdę jesteś głupia - powiedziałem szeptem, po czym ukradkiem przeszedłem na drugą stronę łóżka i przykucnąłem przed twarzą Konan. - Tyle razy już cię widziałem płaczącą, że to naprawdę nie jest dla mnie nic nowego - dodałem, starając się uśmiechnąć jak za dawnych lat. 
Konan od razu chciała uciec przed moim wzrokiem, jednak nie miała takiej możliwości. Kiedy już ją zobaczyłem, rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie powiem, bo serce zaczęło mnie cholernie uciskać. Nigdy nie lubiłem, gdy ktokolwiek z moich przyjaciół - szczególnie dziewczyn - przy mnie płakał. Zawsze spełniałem stanowisko osoby, która wszystkich rozwesela swoimi żartami lub wygłupami. Jedynie Konan wiedziała, że mam też inną część, która sama siebie zabija w środku. Wydaję mi się, że to właśnie dlatego zawsze była obojętna na moje żarty i ze spokojem przyjmowała moje wygłupy - chciała, abym był sobą. 
Niebiesko włosa wstała do pozycji siedzącej, po czym wolno się opanowując wytarła dłonią łzy. Szczerze, nawet wiele nie myślałem, tylko tak jak za czasów dzieciństwa, przytuliłem ją do siebie. Tym razem nie była obojętna, tak jak ostatniego dnia wakacji, ale mocno mnie objęła. I znowu zaczęła płakać. 
Chociaż nie powinienem, dopiero wtedy poczułem, że odzyskałem swoją przyjaciółkę. Prawda jest taka, że tak dokładniej to nigdy jej nie straciłem, ale przez tą przerwę, która nas poróżniła, czułem się, jakbym został sam. Dopiero ten płacz, który odświeżył we mnie wszystkie wspomnienia z dzieciństwa sprawił, że poczułem się pewny. Pewny tego, że Konan się nie zmieniła.



Rozdział XVIII

- A ty Uchiha chyba nie zostaniesz tu sam? - Uśmiechnęła się złośliwie do Itachiego.
- Tobi zostanie z Itachim-senpai!
Chłopak spojrzał na nią chłodno. Uśmiechnęła się szeroko, w odpowiedzi unosząc brew. Rzucała mu wyzwanie. Czemu nie.
- Idę z wami - oświadczył grobowym tonem.
- Świetnie. To zbieramy się panowie! – Radośnie ruszyła przodem z Deidarą pod rękę.



Rozdział XIX

Matko Boska miej nade mną pieczę, bo nie panuję nad niczym. Zamknąłem oczy. Zatraciłem się w tym. Kiedy nagle dotyk ustał. Stopy już nie dotykały mojego rozporka, nawet moich nóg. Otworzyłem oczy. KURWA! Jechałem prosto w drzewo. Szybko nacisnąłem hamulec. Samochód zatrzymał się jakieś 20 centymetrów od drzewa. Matko Boska ty istniejesz!
- Dobra Łasica, już nigdy nie posadzę cię za kółkiem. – powiedziała to jeszcze z pretensją! Baby! Kto je zrozumie?
- Ale to był… - położyła mi palec na ustach, uciszając mnie. 
- Nie tłumacz się. Po prostu nie nadajesz się na kierowcę. – powiedziała i wyszła z auta. Otworzyła drzwi od strony kierowcy. Zrezygnowany ustąpiłem jej miejsca. Kolejny raz mnie pokonała. Czy zawsze tka będzie?
Zatrzymaliśmy się przed domem Kakashiego. Sakura z tylnej kieszeni spodni wyjęła klucz i otworzyła drzwi. Weszła jak gdyby nigdy nic. Zdjęła buty i weszła do salonu. Tam w dość jednoznacznej pozycji leżał Kakashi na Iruce, który miał a sobie tylko bokserki. Seksoholicy….
- Mam nadzieje, że nie przeszkadzam. – powiedziała jak gdyby nigdy nic i usiadła na kanapie, z której obserwowała kochanków. 
- Wiesz tak się składa, że przeszkadzasz, więc się streszczaj. – powiedział wkurwiony Kakashi nie schodząc z czerwonego Iruki. Biedak.
- Jutro o 7.10 jesteś pod moim domem. Daję Ci Yumi w opiekę, bo sobie wziąłeś „chorobowy”, więc rozumiesz. – powiedziała to jak gdyby nigdy nic. Nie rozumiem jej. A w ogóle okres jej minął?
- Kim jest Yumi i czemu mam się zgodzić? – spytał się nauczyciel wyraźnie zaintrygowany moją bratanicą. Sakura wyjęła telefon. Zrobiła im zdjęcie i pokazała im.
- Dlatego się zgodzisz. Tsunade wierzy, że jesteś chory. Zwłaszcza po tej akcji w szkole. A Yumi jest bratanicą Itachiego. Opiekujemy się nią puki co. Wiesz sąd i te sprawy. – ta kobieta mnie intryguje. I chyba za to ją uwielbiam. No przynajmniej do czasu, gdy jej stopy nie są na mnie!



Rozdział XVI

Deidara śmiejąc się razem z braćmi Uchiha, rzucił klucze do koszyczka na przedpokoju. Ustał jak sparaliżowany słysząc rozbicie szkła. Zobaczył stojącą gosposie, która kurczowo trzymała w ręku apteczkę. Za chwile z pokoju wybiegła różowowłosa. Nie zwracając na to, kto tu jest pobiegła do siebie. Zaraz za nią wyszedł spokojnie ojciec.
-Posprzątajcie tam. - Oznajmił sprzątaczką. - Wychodzę do pracy. - Dopowiedział omijając chłopaków.
Uchiha zerkali na całą akcje ze zdziwieniem. Nie wiedzieli, co się dzieje, dlaczego tłukło się szkło i Sakura wybiegła.
-Diana daj mi apteczkę. - Powiedział szybko Deidara i zabrał przedmiot z jej rąk. Zaczął iść w stronę pokoju siostry.
Sasuke chciał iść za nim.
-Nie, na razie nie. - Powiedział spokojnie, obracając się do nich. - Potem wam wszystko powiem. - Widząc, że i tak chce iść za nim. - Ona na pewno nie chce byś ja teraz widział.
Po tych słowach rzucił się sprintem w stronę miejsca, w którym znajduje sie jego siostra. Ustał przed drzwiami i zapukał, usłyszał mocne, kategoryczne "nie", ale i tak wszedł. Siedziała na łóżku próbując zatamować krwotok ręki jakąś szmatką. Spojrzała na brata lśniącymi od łez oczami.



Rozdział XXVI

Odwróciłam się plecami do wioski i ruszyłam w stronę horyzontu. Ledwo przekroczyłam bramę, a usłyszałam głośne wołanie Lisy.
-Anti! Zaczekaj!
Zatrzymałam się i zaczekałam aż niebieskowłosa się ze mną zrówna. Gdy to zrobiła ruszyłam w dalszą wędrówkę.
-Spóźniłaś się.
-Tak wiem.
-Masz podbite oko. Z kim się pobiłaś?
Wymamrotała coś pod nosem.
-Powtórz.
-Srami.
-Z czym?
-Z drzwiami! Zadowolona?
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Jak można się z drzwiami pobić?



Rozdział IV

- Kakashi jest najlepszym Jouninem, nie sądzę żeby cokolwiek zmieniło moją decyzję. – Kiedy siwowłosy wypowiadał te słowa, jego ręce zgrabnym ruchem otworzyły jedną z szuflad i wyjęły stamtąd plik dokumentów. Na jednym z nich widniał napis „Drużyna 7″. Przekręcał kartki z informacjami o składzie drużyny. Moje oczy uważnie przyglądały się zdjęciu różowowłosej dziewczyny z zielonymi oczami, następnie po przekręceniu kartki zobaczyłam zdjęcie bruneta, którego dziś już spotkałam. Następna karta skrywała zdjęcie Uzumakiego Naruto. Moja brew odruchowo uniosła się ku górze. Czyżbym jednak miała szczęście? Hokage dopisał coś na ostatniej kartce dokumentu i podał go jednemu ze swoich pomocników.
- Ale… Hokage-sama… Drużyny są trzyosobowe, jeśli to zrobimy, to… – Zaczął niepewnym głosem mężczyzna, który wziął dokument i przyglądał się dopiskowi. Zmierzyłam go jedynie chłodnym spojrzeniem, po czym ponownie przyglądałam się siwowłosemu, wyczekując jego odpowiedzi.
- Dlatego sprawdzimy jej umiejętności. – Przeniósł wzrok z powrotem na mnie, nasze oczy się spotkały. – Jeżeli udowodni swoją siłę, jestem w stanie zrobić wyjątek.



Rozdział XII

- Pain już na was czeka – poinformowała.
Kim jest Pain do cholery jasnej? 
Deidara siknął głową i gestem wskazał mi bym szła za nią. Nie pozostało mi nic innego niż zrobić to o co mnie prosi. Właściwie, teraz nie mam już nic do stracenia. 
Szliśmy schodami w górę, już od dobrych dziesięciu minut. Przez cały ten czas nikt nawet nie pisnął słowem. Dei wydawał się być podenerwowany, zaś dziewczyna szła bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Trochę przypomniała mi Itachiego na misji. Na samo wspomnienie o dawnym przyjacielu zaśmiałam się w duchu. W tej właśnie chwili, przypomniał mi się cel jaki wyznaczyłam w tym swoim niewiele wartym życiu. Postanowiłam go odnaleźć. Właściwie nie wiem co miałabym mu powiedzieć, gdybym go spotkała i jak bym się zachowała, ale na pewno nie pozwoliłabym mu więcej odejść. Nigdy.



Rozdział II

Spojrzałem otępiałym wzrokiem na zegarek.
- Itachi, Ty zdajesz sobie sprawę, która jest godzina?
- Wiem stary, że jest weekend i chciałbyś się wyspać, ale naprawdę Cię potrzebuję.
Wygramoliłem się z ciepłego łóżka i poprawiłem spadające bokserki.
- Za chwilę tam będę. – odparłem, przeciągając się.
- Dzięki Sasuke, uratowałeś mi tyłek. – powiedział mój brat.
Byłem pewny, że się uśmiecha.
- Ta… Zapamiętaj tylko, że to ostatni raz. – odparłem od niechcenia.
- Jasne stary! Już kończę, narka!
Po tych słowach rozłączył się, a w telefonie rozbrzmiewał dźwięk cichego „bip…bip”.
Westchnąłem. Podpierając się różnych mebli, doszedłem do kuchni, gdzie ściany oślepiły mnie swoim jaskrawym kolorem. Pomarańczowy to zdecydowanie nie był dobry pomysł. – przemknęło mi przez myśl.
Ledwo wymacałem w tym wszystkim drzwi od lodówki. Otworzyłem je i wyciągnąłem pierwszy lepszy sok. Sięgnąłem do półki po szklankę i nalałem do niej napój. Kolor niezidentyfikowanej substancji był uderzająco podobny do ścian tego pomieszczenia. Zrobiłem łyka. Cholerny sok pomarańczowy. Mlasnąłem głośno, wykrzywiając twarz w grymasie. Zdecydowanie ta barwa mnie prześladuje, zapewne chcąc doprowadzić mnie do szaleństwa. Moje nerwy nieco się uspokoiły, gdy opuściłem jaskrawe pomieszczenie. Jedynie sok w szklance, którą trzymałem w dłoni raził swoim kolorem. Wszedłem do swojego pokoju i tęsknym wzrokiem zerknąłem na niepościelone łóżko. Żeby się trochę ożywić potrząsnąłem delikatnie głową, niestety nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Zawędrowałem, więc do łazienki, gdzie przemyłem twarz zimną wodą. Ze zwiotczałej tubki wycisnąłem niebieską, galaretowatą, żelową maź, zwaną bardziej formalnie „pastą do zębów”, na szczoteczkę. Zacząłem uporczywie szorować środek mojej jamy ustnej. Po chwili umorusany cały pianą wokół ust, zmyłem to dziwne coś z mojej twarzy. Spojrzałem jeszcze przelotnie w lustro, lecz stwierdziłem, że trzeba lepiej przyjrzeć się swojemu obliczu. Włosy sterczały mi na głowie, jakby przeszło przez nie tornado, a co gorsza wszystkie możliwe zjawiska pogodowe. Półprzymknięte i nieprzytomne oczy wpatrywały się w lustro. Najgorsze dopiero przede mną.



Rozdział XIII Sen

Wielki mur otaczał mnie z każdej strony. Trawa na której stałam bosymi nogami, była gęsta, puszysta miękka, o kolorze jasnej zieleni. Wszystko było idealne na swój sposób. Wszystko rosło od linijki, żaden liść nie przekraczał dozwolonej wielkości. Nakazywano, przycinano, czasami karcono za inność . Cięgi temu trawa, drzewa, strumień ptaki, owoce, chmury, niebo były idealne. Zimny podmuch wiatru przeczesał moje włosy. Słońce łagodziło ciało ciepłymi promieniami. Siadłam na trawię, czesząc ją dłońmi. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Co jest za murem?



Rozdział V Posiadacz Sharingana

     Shikamaru bez problemu obezwładnił dwóch przeciwników, którzy za wszelką cenę starali się wyswobodzić z techniki cienia. Było to bardzo trudne, jednak nie niewykonalne. Czakra Nary coraz bardziej zbliżała się ku końcowi, przez co jego skuteczność także powoli spadała. Cały czas czuł zmęczenie, co poniekąd przyczyniło się do jego sprawności fizycznej.
     - Kage Nui no Jutsu - Shikamaru resztkami sił pozbył się swoich jeńców, po czym przykucnął, starając się zebrać w sobie siły. Jego myśli powoli zaczęły się uspokajać, chociaż cały czas czuł wewnętrzną obawę. Poszło za łatwo, pomyślał, równocześnie przyjmując swoją pozycję do myślenia. 
     Jego czynność przerwał donośny, dziewczęcy głos. Nie myśląc za wiele, obrócił się w stronę, z której pochodził, po czym zobaczył sylwetkę przerażonej Tsuki. Brunetka spoglądała w głuchą przestrzeń bezpośrednio za plecami Shikamaru. Nara nie wiedząc co się dzieje, szybko odwrócił się za siebie, po czym zobaczył kolejnych dwóch przeciwników, którzy zaczęli go atakować. Mężczyzna szybko odskoczył, wyciągając z pochwy trzy shurikeny. Rzucił nimi w kierunku wrogów, po czym skierował się do namiotu. Niestety, nie udało mu się dotrzeć tam na czas. Siwowłosy ninja wyprzedził go dobre parę sekund i już trzymał w swoich rękach brunetkę.
     - Tsuki! - wrzasnął Shikamaru, tym samym budząc chłopaków do życia. Dziewczyna próbowała parokrotnie się wyswobodzić, jednak mężczyzna unieruchomił jej ręce, wykręcając je w tył.