Przejdź do głównej zawartości

Nowe rozdziały



Zestawienie nowych rozdziałów z 7 i 14 kwietnia bieżącego roku. Zerkaj śmiało!


Rozdział IV Joł ziooom!

R: *biegnie do liderka w zwolnionym tempie* Kooo-chaaa-mmm ccc-iiii-ęęę! *rzuca mu się w ramiona*
P: *odsunął się* O_o
R: *jebnęła ryjem o ziemię* X_x
K: *idzie ciągnąc Itaśka za nogę* Ej, Rosomak, poczekała....poczekał... poczekałobyś na mnie! >_<
R: *wypluwa ziemię* Nazywam się RIDDLE! RIDDLE, a nie jakiś ROSOMAK! >_<
P: Ale Rosomak byłoby chyba bardziej trafne *mina wielkiego myśliciela*
All: *kiwają głowami*
R: A wy przypadkiem nie powinniście być martwi po tym wybuchu?! >_>
Ki: Już spieszę z wyjaśnieniami... *nakłada okularki a'la Harry Potter*
R: Wyglądasz jak moja matka >_>
Ki: Oh, na prawdę? *wyjmuje z kieszeni wielką książkę pt. Jak być sexi mamą po urodzeniu trolla górskiego* Przeczytałem całą tę książkę i muszę przyznać, że Harry Potter musiał na prawdę sporo przejść...
R: *wyrywa mu książkę i zjada ją* omnomnomnom @_@
Ki: o_o




Jednopartówka

– Panie Kazekage! – W ciemności został dostrzeżony przez jakiegoś podległego mu shinobi, którego, niestety, nie znał z imienia. Pamiętał za to doskonale, że owy wojownik jest doskonałym szermierzem i wykazał się w czasie ostatniej misji na granicy z Dźwiękiem. – Pragnę pogratulować panu z okazji przyszłych narodzin dziecka! Oby było zdrowe i przyniosło panu dużo radości. 
Dziecko? Przyszłe narodziny? Jak dziwnie to wszystko brzmiało... Gaara z pewną opieszałością uświadamiał sobie, że faktycznie, przecież Shiri była w ciąży. A ponieważ jest jego żoną, naturalnym jest mniemanie, że zostanie ojcem... Należałoby to w końcu ogłosić światu, w końcu już teraz z łatwością można zauważyć jej odmienny stan…
Kazekage uprzejmie, acz chłodno podziękował za życzenia, nie wdawszy się w bardziej szczegółową rozmowę. Już po chwili po ciemku patrolował ulice Piasku, mając nadzieję, że nie zostanie dostrzeżony przez kogoś znajomego. Potrzebował odrobiny spokojnej samotności, w której będzie mógł po prostu pomyśleć, a tego już nawet własny dom mu nie zapewniał. 




Rozdział XII

- Nawet nie doszłabyś do najbliższego drzewa – zażartował Itachi i wzmocnił uścisk.
- Nie prawda – dodała z powagą – Mogę się założyć, że doszłabym tam i jeszcze dalej.
- Czyżby?
Nie doczekał się odpowiedzi. Widząc, że Sakura odpłynęła zaśmiał się w duchu. Jednak nie miał teraz czasu na stanie po środku lasu i patrzenie się na śpiącą różowowłosą, choć z chęcią wybrałby tę opcję. Musiał jak najszybciej dostarczyć ją do lasu, bo rana po kunai, którą miała na ramieniu nie wyglądała za ciekawie. Bardzo zdziwiło go to, że Sakura ani razu nie skarżyła się na ból. Jednak plotki miały rację, jeśli się ją odpowiednio wyszkoli będzie niepokonana.




Rozdział VI

Było tak zwyczajnie, tak normalnie, że aż nienaturalnie, co krępowało Sasuke. Siedział on naprzeciwko Naruto, nie racząc nawet przywitać czy chociażby odwrócić się i spojrzeć na tę, która weszła do gabinetu, przerywając dość wymowne milczenie. Nie miał sobie przyswojonych jeszcze na tyle ludzkich odruchów, by umieć się pogodzić z własną pozycją. Czuł za to dumę, ogromną dumę, która zabraniała mu patrzeć na osobę , która już dwukrotnie przyczyniła się do zachowania przez niego życia. Przyznanie się do wdzięczności byłoby dla niego tym bardziej bolesne, bo Sakura była kimś, z kim nie chciał mieć nic wspólnego. To natomiast wiązało się z faktem, że wtargnęła do jego bytności bez pytania i zdziałała już całkiem sporo. Jak sam zdołał zauważyć, było to błędne koło, przed którym ucieczką była tylko ignorancja wobec jej osoby.




Rozdział XIII Postanowienie

- Czego chcesz?- spytał Kiba.
- Wiem, że nie przekonam cie żebyś zawrócił, więc…- postać wyszła z cienia drzew i ukazała lśniące, blond włosy związane w cztery kitki z tyłu głowy. Miała na oko 19 lat. Była ubrana w krótką szra tunikę z bordowym paskiem (Wiem, coś mnie wzięło na opisywanie naszej Temci xD- dop. Autorki).- chcę do was się przyłączyć!
- Czyś ty zwariowała?!- krzyknął na nią Shika.- Jesteś kobietą! Kiba nie pozwól żeby…
- Nara i ryby głosu nie mają…- odpowiedziała mu sucho dziewczyna.- Do tego, co ci do tego, że jestem kobietą?! Kobiety znoszą lepiej bóle o takiej samej sile, co mężczyźni.
- Kto ci to opowiedział? Sakura?- zakpił z niej.
- A zamknij się, Romeo…- wycedziła przez zęby.- To co, mogę z wami iść?- zwróciła się do Kiby.
- Jasne!- powiedział.- Przyda nam się taka osoba jak ty. Wiesz, panujesz nad naturą wiatru.
-Dzięki- uśmiechnęła się i wyminęła Shikamaru, który się w ogóle nie ruszał po tym jak go nazwała.- Hej! Idioto! Idziemy!- krzyknęła do niego nie odwracając się.
- Co?- zdziwił się.- A, tak… Spoko…




Kłody pod nogami

Jego dłoń mocnej zacisnęła się na mojej szyi. Przestań juz! Dobra jestem Ichi, ale człowieku puść mnie, nie mogę oddychać! Złapałam swoimi zimnymi dłońmi jego rękę i próbowałam ja oderwać od swojej szyi. Zauważyłam, że czerwonowłosa pani do towarzystwa podbiegła do nas.
- Zabijesz ją! - krzyknęła.
Kobieto nie darzę cie szacunkiem, ale dziękuję, że próbujesz mi pomóc. Niestety szkoda, że on sobie nic z tego nie robi, a mi coraz trudniej oddychać...
- Zamknij się! A ty, co tutaj robisz?! Miałaś siedzieć w domu, Ichi! - krzyknął i spojrzał mi w oczy. Człowieku, co ja ciebie obchodzę? To moje życie, nie twoje... Zrobię teraz wszystko, tylko mnie puść...
- Puść. - jęknęłam, a moje oczy zaszkliły sie. 
Nie tylko nie to... Nie płacz. No błagam Ichi nie rozklejaj sie, przecież cie nie zabije, chyba. Nie rozklejaj sie ponownie przy nim. Poczułam jedną łzę na swoim policzku. Dlaczego, nie mogę zapanować nad swoim ciałem? Krzyczę w myślach, żebym przestała płakać, żebym spojrzała na niego tym samym zimnym wzrokiem... A co mi wychodzi? Łkanie i szkliste oczy, które błagają o litość. Jestem żałosna, więc może jednak mnie zabij... Deidara.




Rozdział XVI

Kocham go od kiedy jeszcze byliśmy dziećmi. A on zdaje się przyjmować to do wiadomości tylko kiedy mu to pasuje. – Jej głos przesiąknięty był goryczą i smutkiem. – Pieprzymy się kiedy potrzebuje wyluzowania, szepcze słodkie słówka jak ma dobry humor, a gdy coś idzie nie po jego myśli odcina się ode mnie. Wyładowuje wszystkie swoje żałosne frustracje, a potem każe się wynosić i nie przeszkadzać.




Rozdział XXIX Takie banalne rzeczy sprawiają, że jestem szczęśliwa

 – Więc jaka to koncepcja, co? – Odezwał się Chōji, wymachując pałeczkami nad swoją miseczką ryżu.
– Zaproponowałem szturm na członków Akatsuki – wyjaśnił Naruto, wstając i podchodząc do garnuszka zawierającego zupę z czerwonej fasoli.
Sakura słysząc jego słowa zakrztusiła się właśnie przełykaną sałatką, przez co zrobiła się niemal purpurowa na twarzy.
Blondyn akurat stał obok niej, więc delikatnie poklepał ją po plecach, mając nadzieję, że jakoś tym sposobem jej pomoże. Niespodziewanie Ino klepnęła ją tak mocno, że różowowłosa omal nie wypluła zawartości ust na stół.
– Chyba na mózg ci padło – sapnęła po chwili, wybałuszając na niego oczy. – Zwariowałeś, prawda?
– Eee… Etto… – Zająknął się, nalewając sobie zupy. – Nie?
– Przecież to… Przecież to jak wyrok śmierci, oni są za silni dla nas! Nie pamiętasz już, co było po twoim powrocie do wioski i ostatnio w Sunie? – mówiła z lękiem w głosie. – To niedorzeczne, Naruto. Nieprzemyślane działania to nie najlepszy pomysł w obecnej sytuacji…
– Nieprzemyślane? – Zbulwersował się Namikaze, wracając na swoje miejsce. – Myślisz, że tego nie przemyślałem? Więc według ciebie, co powinniśmy zrobić? Czekać, aż Brzask przyjdzie pojmać mnie i innych jinchuuriki, zniszczy wioski, zburzy ład Pięciu Wielkich Nacji, bo potrzebuje wszystkie Bijuu do swojego pokręconego, nieznanego nam planu? – Wyrzucił z sobie, wbijając w nią wzrok. – Wiesz, co byłoby z Wioską Piasku, gdybyśmy nie przybyli na czas? Zresztą… – przerwał na chwilę, pocierając dłońmi skronie – Przerabiałem już to w Kumo, Sakura. Nie chcę więcej patrzeć jak moi przyjaciele i kompani z drużyny umierają, przez to, że czekanie na dalszy ciąg wydarzeń to najlepszy plan jaki mamy! Tutaj nie chodzi o moje życie, tylko o losy świata shinobi.




Rozdział XV Lekcja 15

- Przepraszam. - mruknęła.
- Nic się nie stało. - odpowiedział, jednak nadal stał tuz przed nią i najwidoczniej nie miał zamiaru odchodzić.
- To może odejdziesz, czy coś? - kolejne nieśmiałe mruknięcie w wykonaniu spłoszonej dziewczyny.
- Nie.
Brunetka podniosła głowę i spojrzała się pytająco na chłopaka, przy czym zmarszczyła czoło. Kompletnie nie wiedziała o co mu chodzi. Przeprosiła, ma sos, więc mogą dalej przygotowywać jedzenie, które było juz prawie skończone.
Nagle poczuła chłodne wargi chłopaka na jej czole. Była miło zaszokowana. Nie wiedziała za co dostała tego całusa i nie wiedziała co ma robić. Nic nie wiedziała, a chłopak jedynie się ciepło uśmiechnał.
- Dziękuję za pomoc. - powiedział.
- Jeszcze nie skończyliśmy. - sprostowała.
- Na przyszłość. - zaśmiał się i przepuścił dziewczyn.



Rozdział I Walka

Demon miał dosłownie kilka draśnięć. Jego przewaga była przerażająca. On jeden – niesamowicie silny, na nas trzech. Nagle atmosfera zrobiła się napięta. Nie byliśmy już tak optymistycznie nastawieni.
Naparłem na Sasuke, lecz z marnym skutkiem. Zostałem odepchnięty i przeleciałem kilka metrów.
Po chwili, z trudem, podniosłem się. W mgnieniu oka, demon pojawił się przy mnie. Nie zdążyłem nawet wykonać jakiegokolwiek ruchu.
Wszystko działo się w tak szybkim tempie. Ostrze zabłysnęło w blasku słońca. Usłyszałem krzyk przyjaciół.
Katana przebiła mnie na wylot. Kolana ugięły się, pod wpływem mojego ciężaru. Upadłem, krew spływała po moim ciele. Zimna ziemia ochładzała mój gorący policzek. Poczułem metaliczny smak w ustach. Do moich uszu dobiegł złowieszczy śmiech. Krótki krzyk wydobył się z krtani Shikamaru.
- Naruto!
Nastała ciemność…



Prolog

Ten tydzień minął bardzo szybko. Wciąż nie mogę się pogodzić z tym, że moja mama i rodzeństwo nie żyją.
Właśnie czekam na tą moją rodzinę zastępczą. Zastanawia mnie dlaczego chcą zabrać, akurat mnie z sierocińca? Przecież jest tam tyle dzieci, które są sierotami o wiele dłużej niż ja. A zresztą, kto chciałby takiego starego pryka jak ja do domu? Ehh... Nie mam głowy już do myślenia. Najchętniej położyłabym się spać w miękkim i wygodnym łóżeczku i zapomniała o tych wszystkich problemach. O! Moja nowa rodzinka właśnie przyjechała.
- Dzień dobry. Ty jesteś Hinata, tak?
- Yhyym-pokiwałam głową potwierdzająco.
- Jestem Hiromi Fuse, a to mój mąż Hayato- obydwaj uśmiechnęli się do mnie- jedziemy teraz, czy chcesz iść po coś jeszcze do środka?
- Możemy jechać- powiedziałam po czym weszłam do środka samochodu.




Rozdział VII

Sny, sny, sny. Niemożliwie męczące i zbyt realne jak na sny. Biegnę, biegnę przed siebie, znowu. Jak zwykle żyje w pośpiechu. Jednak wszystko otacza jakaś złowroga aura, która nie pozwala mi się wyluzować. Biegnę dalej. Pustym korytarzem, pełnym drzwi, które boje się otworzyć. Ale biegnę. Szukam wyjścia. Tych jedynych drzwi. Największych. Wyjściowych. Chce się wreszcie stąd wydostać, nie mam pojęcia co mnie tutaj czeka, ale czuje w kościach, że to nic dobrego. Potykam się i przewracam. Leżę na zimnej posadzce, oczekując pomocy znikąd. Przymykam oczy, nie mam już siły wstać. Nagle słyszę szyderczy śmiech i ludzi, którzy zbierają się wokół mnie. Wszyscy się śmieją. Zginam rękę, a dłoń kładę na podłodze, próbując się podnieść. To na nic. Nie mam już siły. Podnoszę głowę, próbując dojrzeć ich twarze, jednak głębokie kaptury mi na to nie pozwalają.
- Zabierz ją – mówi zimny głos do jednego ze swoich towarzyszy, który robi krok do przodu, a następnie mnie podnosi.
Zginę, jestem tego pewna. Już niedługo. To koniec. Czy tak wygląda śmierć? 
A co temu towarzyszy? Spokój? Nienawiść do całego otaczającego mnie świata? Tajemnicza postać uśmiecha się pod kapturem. A ja robię się senna, jednak rejestruje wszystko co się wokół mnie dzieje. Mój „oprawca” otwiera jedne z drzwi, wrzucając mnie tam. A ja spadam… i spadam, i spadam, i spadam.




Rozdział XV

Sensei zrobił tak jak nakazał. Ja bardziej patrzyłam i zastanawiałam się, co on chce zrobić. W pewnym momencie moja ręka znalazła się na obroży. I w kilka sekund znalazłam się w zupełnie innym miejscu. Wielkie pola, na których biegały psy, co kilka metrów stawy. Błękitne niebo, na którym nie było ani jednej złej chmury.
-Kakashi, czemu przyprowadziłeś dziecko. – Usłyszałam za sobą słodki, cichy głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam małego szczeniaczka na ramieniu mistrza.
-Bo muszę nauczyć ją technik, a nikt się o nich nie może dowiedzieć, a wy nic nie powiecie nikomu. –Odpowiedział.
-Pierw powinieneś pogadać z Akinem, a ja zaopiekuje się twoją towarzyszką.
Zeskoczył i podbiegł do mnie. Tak śmiesznie to wyglądało. Jest taki malutki, biały, a na oczku ma łatkę. Za nim do mnie podbiegł kilka razy przewrócił się o kamienie. Podszedł spokojnie do mnie i ustał przy nodze. Ukucnęłam przy nim i wzięłam go na jedną rękę, głaszcząc drugą. Od razu zaczął merdać ogonem. Uśmiechnęłam się.
-To ja cię z nim na chwilkę zostawiam, dobrze? – Zapytał mnie.
Przytaknęłam ruchem głowy nawet nie zwracając na senseia uwagi.
-Przywitam cię z resztą. – Powiedział do mnie szczeniak i wskoczył na ramie. – Idź tam. – Wskazał łapką na staw, przy którym siedziało dużo psów.
Zaczęłam nie pewnie zmierzać w tamtą stronę. Kiedy doszłam szczeniak zaczął mówić.



Rozdział V Pełen rozwagi

 Na pewno nie ona, nie jej przesadna duma, nie rozwinięta w kuriozalnie niespodziewanych kierunkach moralność. Co do jednego więc nie miałem wątpliwości; Sakura korzyć się nie będzie. A że rozumu jej chyba nieco w głowie próżniowej zostało, wiedziałem, że i po mnie się tego nie spodziewa. Spróbowałaby – niechybnie zabiłbym śmiechem. Swoją drogą byłem ciekaw, tego nie ma sensu ukrywać, jak jej się żyje. Czy wróciła do kawalerki na włościach Hokage (gwoli ścisłości beznadziejny pomysł, gdy Młotek zostanie już panem na zamku... coś trzeba na to poradzić!)? Miałem całkowitą pewność, iż nadal uzewnętrznia się i w szpitalu, i w Akademii – pracoholiczka. Od pewności niedaleka droga do działań, więc dla bezpieczeństwa, marszruty swe odbywałem w odległości bezpiecznej, z jakiej nie przyszłoby mi do głowy napastować tą niezdecydowaną jednostkę; nie chciałem, by w szale miłości rzuciła mi się na szyję… Tak, to był właśnie powód. Nie zdarzyło nam się jednak spotkać, co przyjmowałem z antagonistyczną ulgą oraz niedosytem. Ciężko wytłumaczyć jedno, jak i drugie, więc pozostanę niemy w tej kwestii. Nie ma powodów się rozpisywać… To tak jakbym usiłował tłumaczyć się z niedokonanych win… A, racjonalnie, normalnym jest, że ludzie – nawet ci najwspanialsi, którym bliżej do tytanów, niźli istot z gliny i gówna – przyzwyczajają się do obecności innych… Tłumaczę się… Jak głupiec.




Rozdział XXVIII Droga do Finału

− Skoro wszyscy już tu są – ponownie zaczął Namito – Zasady są takie same jak dla reszty. Walczycie jeden na jeden. Kolejność dowolna, możecie sobie ją między sobą ustalić. Naruto – zwrócił się do mnie − od twojej postawy w tych walkach zależy wszystko, dobrze by było nawet, jakbyś jedną wygrał. Zaczynamy za pięć minut… przygotujcie się!
Przełknąłem ślinę, po czym sprawdziłem czy wszystko jest tak jak powinno być. Poprawiłem jeszcze płaszcz, założyłem ręce na wysokości klatki piersiowej i chytrze się uśmiechnąłem. Pozostało mi tylko czekać, aż zdecydują się który z nich będzie ze mną walczył jako pierwszy. Choć domyślam się, że takiej okazji nie przepuści…
− Dobrze Naruto!! Czas na prawdziwy pokaz siły naszej młodości!!
− Gai−sensei… − ukłoniłem się – To na pewno będzie interesująca walka! – uderzyłem pięścią w swoją dłoń – Niech zwycięży lepszy!
Nie wiem skąd nagle u mnie tyle pewności. Przecież on jest ode mnie lepszy jeśli chodzi o Taijutsu. Oby te wszystkie treningi dały teraz swoje owoce. Są mi teraz one potrzebne jak nigdy!
Ostatni raz głęboko odetchnąłem i zająłem swoją pozycję. Gai uczynił to samo. Między nami stał tylko Namito, a pozostała dwójka moich przeciwników wróciła na swoje miejsca. Nie było już miejsca na ucieczkę. Teraz trzeba było pokazać im na co mnie stać.
Na co stać przyszłego Hokage!!



Być wolnym to móc nie kłamać cz.5

- To co pozwolisz jej tak łatwo, wygrać? Pozwolisz, żeby pałętała się po szkole, nie dając spokoju twoim przyjaciołą. Pozwolisz, jej dać tą satysfakcję, że Cie pokonała? - mowa motywacyjna? Dość kiepska. 
- Tak - prosta i zwięzła odpowiedź padła z mych ust, doprowadzając niebieskowłosą do białej gorączki. 
- Widzisz a nie grzmisz - powiedziała, pod nosem, lecz na tyle głośno, że zdołałam usłyszeć. - Uparta jesteś, jak osioł - pokiwałam twierdząco głową, dając jej tym znać że się zgadzam. - Akemi, nie powinnaś dać sobą tak pomiatać. Ona nie jest tego warta. Powinnaś coś z tym zrobić 
- A co ja niby robiłam przez ostatnie kilka miesięcy, skończyło się na tym, że wywalili mnie ze szkoły, a no i tak upokorzyła mnie przed całą szkołą. Mało? Ja się więcej w to nie pakuję.- Spojrzała na mnie, kręcąc głową z dezaprobatą. - No co? Dobra, nawet jeśli, bym chciała to i tak nic nie mogę zrobić.
- Możesz - już chciałam coś powiedzieć, kiedy ona to zauważyła, zaczeła kontynuować. - Ty już dobrze wiesz co powinnaś zrobić



Rozdział II

- No chodź, nic ci nie zrobię. – W jego głosie słychać było rozbawienie.
- Mogę pójść jako przyjaciółka…
- Najlepsza przyjaciółka. – Na te słowa na mojej twarzy pojawił się uśmiech, tym razem szczery. Przykucnęłam obok blondyna kładąc się na przyjemnie chłodnej trawie, a głowę układając na jego kolanach. Poczułam jak jego smukłe palce odgarniają kosmyki moich ciemnych włosów, które opadały mi na policzki.
- Ty nic nie wiesz, prawda? – Zaczęłam, dość cicho, wpatrując się w niebo. Gwiazdy znikały, razem z nimi oddalał się księżyc, a niebo z przerażającego granatu stawało się ciemno niebieskie.
- Z tym co będzie dalej? Nie. Co prawda Pain nadal prowadzi swoje „małe zoo” i pewnie będzie…
- Będzie chciał Kyuubi’ego. Wiem, też na to wpadłam.



Rozdział IV

Mijałem wiele szarych kamienic i sklepów.
Ponura dzielnica. – pomyślałem. Zapewne jest tu niebezpiecznie. – na tę myśl zaśmiałem się po cichu.
Po pewnym czasie doszedłem na ulicę Hanbury. Zobaczyłem tam miejscową prostytutkę. Na moją twarz wpełzł szyderczy uśmiech. No to się zabawimy.
Kobieta właśnie otwierała bramę, a odprowadzający ją mężczyzna zniknął za rogiem budynku. Poszedłem za prostytutką, stanęliśmy przy wejściu. Już chciałem coś powiedzieć, kiedy dość pulchna kobieta mi przerwała.
- Przepraszam, już nie przyjmuję klientów. Proszę przyjść jutro.
Uśmiechnąłem się.
- Proszę mi wybaczyć, ale nalegam. Solidnie zapłacę.
Kobieta spojrzała na mnie i niepewnie skinęła głową. Weszliśmy na teren posesji, znajdowaliśmy się na podwórku.