Przejdź do głównej zawartości

Nowe rozdziały

Zestawienie nowych rozdziałów z dnia 31 marca 2013 roku! Miłego czytania. 

Książę (cz. 2)

Oglądnął się szybko za siebie, ścisnął zęby i skręcił do kanciapy dla woźnego. Położył dłoń na ustach dziewczyny, by się nie odezwała. Głęboko odetchnął i się rozglądnął lekko przerażony panującej wokół ciemnej i ciasnej przestrzeni. Przełknął nerwowo ślinę i zacisnął powieki. Zaraz je szeroko otworzył, gdy poczuł, że nie czuje zgranego ciałka Hinatki, a umięśnione, fajne w dotyku i... MĘSKIE ciało ?!
Chłopak jęknął zaskoczony i cofnął się do tyłu uderzając głową o półkę. Przeklną pod nosem i zaczął masować po bolącym miejscu. Zmarszczył nos i otworzył szerzej oczy, czując jak czyjaś szczupła dłoń wplata się w jego złociste włosy i zaczyna opuszkami palców masować jego głowę. Zacisnął dłoń na męskim nadgarstku i brutalnie odciągnął rękę od swojej głowy. Warknął, a jego jasne oczy błysnęły w ciemności. Bez namysłu kopnął tajemniczą osobę w brzuch, wraz z wyważeniem drzwi wywalając ją z pomieszczenia. Wściekle wyszedł na korytarz i otworzył szeroko oczy. Szybko zamrugał i spojrzał na długowłosą, która stała zasłaniając usta dłońmi.



Rozdział V

Zrobiłam krok w przód stając przy Itachim. Miałam przymknięte oczy, z mojej twarzy nie schodził uśmieszek. Na głowach obaj mieliśmy słomiane kapelusze, do których przywiązany był dzwoneczek.
- Akatsuki - usłyszałam ciche warkniecie od, któregoś członka Konohy. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam różowowłosą. Sakura o ile pamięć mnie nie myli. Obok niej stał nie kto inny jak słynny Kakashi Hatake, tuż obok niego starsza kobieta i chłopak… Te blond włosy, te błękitne oczy, podobne rysy twarzy lecz pomieszane trochę z matka i ojcem. Bez wątpienia to był on...
- Naruto Uzumaki pójdziesz z nami - katem oka spojrzałam na Itachiego, który podniósł palec pokazując na blondyna. Uzumaki? Spojrzałam ponownie na blondyna. Stał zaciskając pięść z zimnym wyrazem twarzy. Opanowany jak Minato? A może się mylę?
- Nie dość, że dwa dni temu zabraliście Garę to teraz przyszliście po mnie? - usłyszałam jego cichy zimny głos. Żadne z nas nie odpowiedziało. Gara o ile pamięć mnie nie myli to ten jinchūriki z Wioski Piasku, o którym mówił Pein. Czyżby go schwytali? No popatrz. Katem oka spojrzałam na Uchihe, który ściągnął słomiany kapelusz rzucając go na bok.
- Nie obchodzi nas jakiś Gara - chłodny głos Itachiego przeniósł się po lesie.
- Wy gnoje! - krzyknął blondyn biegnąc w naszą stronę. A jednak nie jest taki sam jak ojciec, przynajmniej ma coś po matce. Nim ruszył, przed nim stanął Hatake zagradzając mu przejście.



ROZDZIAŁ IV Życie, które przeminęło

- Słucham? - zapytał nieprzytomnym głosem. Od razu pomyślałam, że go obudziłam, jednak mimo to nie czułam wyrzutów sumienia.
- Cześć, Itach - mruknęłam, a na moich ustach pojawił się cień uśmiechu. Chłopak zamilkł i przez dobre dwadzieścia sekund się nie odezwał. Nie wiedziałam, co jest grane, ale nie rozłączyłam się. Czekałam na jego reakcje.
- Ko... Konan? - zapytał zdziwiony.
- Duchem jeszcze nie jestem - parsknęłam ze śmiechem i położyłam się na dywanie, kładąc nogi na łóżku.
- Boże, oświecenie. Czemu się nie odzywałaś? - zapytał głosem pełnym wyrzutów.
- Nie miałam okazji - skłamałam. W rzeczywistości bałam się kontaktu z którymkolwiek z nich. Za dużo wspomnień mnie wtedy atakowało i jeszcze bardziej było mi żal życia, które nagle przeszło do przeszłości.
- A teraz masz? - zdziwił się.
- Cóż... Chciałam zrobić wywiad.
- Wywiad?
- No tak. Co z Sasuke? - przeszłam do konkretów z obawy, że rozmowa może zejść na niewłaściwy tor.
- Fajnie, odzywasz się po dwóch miesiącach i pytasz o młodego. Ciekawe - mruknął, udając obrażonego.
- Z tej strony to ja cie nie znałam. Od kiedy taki wygadany się zrobiłeś?
- Od jakiegoś czasu. Co z Sasuke? Nie wiem, szczerze powiedziawszy. Wrócił dzisiaj do domu o drugiej i zamknął się w swoim pokoju. Potem ojciec uciął sobie z nim pogawędkę i na tym się skończyło. Przy okazji jeszcze ja oberwałem.
- Kryłeś go? - zaśmiałam się. Przypomniało mi się, jakimi byli zgranymi braćmi, dopóki Sasuke nie wdał się w "nie to" towarzystwo. Zawsze kryli się wzajemnie przed rodzicami i mogli na sobie polegać. Była to taka prawdziwa braterska więź, którą do dzisiaj podziwiam.
- A co miałem zrobić? Nie sądziłem tylko, że wróci po dwóch dniach - dodał.
- Tak też można - zaśmiałam się sztucznie, starając się stwarzać pozory normalności. - A co z... - zawahałam się.
- Narkotykami? - dokończył za mnie. - Zapewne nadal się w to bawi - dodał ironicznie.



Rozdział IX

- Próbowałem użyć Kotoamatsukami by powstrzymać zamach stanu, ale Danzou ukradł moje prawe oko - powiedział i odwrócił się w moją stronę.W tym momencie dostrzegłem, że rzeczywiście nie ma jednego oka. Na policzku miał już wyschniętą i lekko startą smugę krwi. Ciężko było mi na to patrzeć. Zmarszczyłem brwi ze złości. - Nie ufa mi i ma zamiar ochronić wioskę na swój własny sposób, wykorzystując wszelkie dostępne środki. - kontynuował zmartwionym tonem. Na jego twarzy wyraźnie malował się smutek, zaś na mojej zmartwienie i ból. Bo co innego może towarzyszyć mi przy patrzeniu na cierpienie przyjaciela?
- Nim się to stanie, podaruję ci coś - powiedział. Przyłożył palec wskazujący i środkowy nad okiem a kciuk pod spodem. Przycisnął lekko powiekę, a z jego ust wydobył się cichy jęk.
- Shisui.. - zacząłem. Co więcej mogę powiedzieć? To jest jego decyzja i chodź bym bardzo chciał nie mogę na nią w żaden sposób wpłynąć.
- Ty mój najlepszy przyjacielu, jesteś jedynym, na którego mogę w tej sprawie liczyć. Ochroń wioskę, oraz imię klanu Uchiha. - oznajmił i wyciągnął rękę ze swoim okiem w moją stronę. Po jego policzku spłynął strumień czerwonej krwi a na twarzy pojawił się blady uśmiech. Czy to miał być ostatni uśmiech mojego przyjaciela? Czemu wszystkie piękne historie muszą mieć tak fatalne zakończenie? Rozpłakałem się z bezradności, która ogarniała moje serce. Dlaczego mamy cierpieć z powodu decyzji podjętych przez nasz klan?
- Nie płacz - zaśmiał się - Teraz ty musisz się wszystkim zająć. Ochronić Sasuke i pomóc Yuki wygrzebać się z tej całej żałoby. I najważniejsze.. Nie mów jej prawdy o tym co tu się wydarzyło.
- Ale przecież jest naszą przyjaciółką. Uważam, że ma prawo wiedzieć..
- Oczywiście, że je ma. Ale niech myśli, że popełniłem samobójstwo z powodu zbytniego obciążenia. Nie potrzebuje informacji na temat zamachu. Na prawdę. Oszczędźmy jej tego.
- Jesteś tego pewien? - spytałem zmartwiony.
- Tak - odpowiedział - Musisz mi to obiecać.
- Obiecuję - powiedziałem.



 Rozdział IV

Kolejny dzień minął jej równie szybko, jak poprzednie. Pod wieczór siedziała samotnie w kuchni, grzebiąc widelcem w swoim talerzu. Spojrzała na puste miejsce naprzeciwko i zimną już potrawę. Właściwie, dziwiła się sama sobie, że wciąż przygotowuje kolację dla dwojga i z cichą nadzieją liczy na jego wcześniejszy powrót w dobrym nastroju.
Oparła się łokciem o blat stoły, pochylając nieco głowę. Może wyrwanie się z wioski na kilka dni, to nie taki głupi pomysł, myślała. Wątpiła jednak, by w jakikolwiek sposób mogło to poprawić ich obecną sytuację. Uważała, że najlepszym rozwiązaniem byłaby długa i szczera rozmowa.
Szczerze nienawidziła wychodzić na słabą, wyciągać pierwsza rękę i mówić o swoich uczuciach. Wiedziała jednak, że tym razem inaczej się nie da. Kochała Kibę. Mimo wszystko, nigdy nie przestała go kochać. Jakaś jej cząstka, bała się jednak, że być może on… że już nie…



Rozdział III

Po mojej prawej biegła Rina, a z lewej Raiga Kurosuki – dość znany w Kiri ninja. Potężny, władczy i nie posiadający żadnych zasad. Towarzystwo marzenie. Przemieszczaliśmy się w milczeniu. Każdy zajęty był sobą i nie miał ochoty wdawania się w jakiekolwiek konwersacje. Słońce dopiero wschodziło, tworząc na niebie przepiękną, pomarańczowo-żółtą łunę. Chłód nie doskwierał mi już tak, jak kilka godzin temu, a jedyne co mnie irytowało to przemoczony but. Muszę pamiętać, aby go wysuszyć na postoju, bo inaczej cienko widzę moją dalszą wędrówkę…
Biegliśmy przez Las Cieni. Nazwany tak został nie bez powodu. Mnóstwo drzew tworzy mnóstwo cieni – to część logiczna tej zagadki. Do tego mieszkają tu dziwne zwierzęta. Z reguły wszystkie specjalizują się w wydawaniu różnorodnych odgłosów oraz specyficznym, krótkotrwałym genjutsu. To niebezpieczne miejsce, w które nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszcza się samemu. My jednak tak liczną grupą, teoretycznie powinnyśmy być bezpieczni.
Z jednej strony czułam się dobrze podążając z żywą obstawą, lecz z drugiej… Co jak co, ale ta obstawa, to nadal banda napalonych zboczeńców. Westchnęłam, poprawiając szybko plecak, aby nie stracić równowagi. Znajdowałyśmy się na przedzie kolumny, w trzecim rzędzie od Ameyuri. Z wysoko postawionych ninja, w tej Dywizji jest jeszcze Kushimaru i Zabuza. To oni biegną obok Ringo, która dzielnie prze do przodu. To kobieta, która chyba niczego się nie boi. W pewnym sensie ją podziwiam, lecz… wolę być słabsza i mieć przy sobie Rinę i Utakatę, niż przez własną potęgę skazać się na samotność.



Rozdział XVIII

...Właśnie kierowałam się w stronę klasy Akatsuki. Stali i czekali na mnie. Dołączyłam do nich i razem ruszyliśmy na plac szkolny. Było wietrznie, ale przyjemnie. Słońce świeciło, liście z drzew zmieniały kolory. Ogółem jesień szła wielkimi krokami. Usiedliśmy na dwóch ławka, które były naprzeciw siebie.
- Robimy remont – oznajmiłam, po czym ugryzłam kanapkę z sałatą i ogórkiem. Itachi pokiwał głową na tak, a reszta patrzyła się na mnie jak krowy na pociąg.
- Po co? Czyżby nasza królowa ciemności i krwi zamieniała nam się w Barbie? – szydził z mojego pomysły Hidan, który przybił piąteczkę z Kisame.
- To dla Yumi. Dostałam rano wiadomość, że za tydzień jacyś ważniacy do nas przyjdą. Sprawdzą wszystko! Nie mogą znaleźć strzelnicy, ścian z krwią czy trupów i rozwalonego pokoju! – warknęłam na nich niczym wściekły pies. Ci spojrzeli się na siebie, potem na mnie.
- Skąd weźmiemy kasę? Przecież malowanie, wymiana paneli, nowe meble, postawienie pokoju nie kosztuje mało. – powiedział rzeczowo Kakuzu, chyba już przeliczył ile to będzie.
- Kasa to najmniejszy problem. Gorzej, że Yumi widziała dom taki jaki jest teraz. To jest dziecko, które prawie mówi. Jak powie coś nie tak, to po nas. – powiedział Itachi pozwalając mi tym samym skończyć kanapkę.
- Dodatkowo, trzeba zrobić nas trochę mniej mrocznymi. Wieci żywsze kolory, nieobrażanie innych kultur i religii itp.- powiedziałam spokojnie, choć w środku gotowałam się ze wściekłości. Koniec końców muszę iść na zakupy. NIE!
- Macie do końca lekcji wiedzieć, jakie farby chcecie do swoich pokoi. Musimy zacząć natychmiast. – powiedział to Łasica tak jakby to był już koniec. I owszem Suki zaczęły się podnosić.
- Chwila! To nie koniec! Uchiha! – wrzasnęłam tak głośno, że ptaki z okolicznych drzew odleciały robiąc jeszcze większy hałas. W przeciągu 20 sekund byli na swoich miejscach. Jeszcze zmroziłam ich wzrokiem i zaczęłam – Żeby przekonać Yumi by z nami poszła musiałam powiedzieć, że… uh! Łasica pomóż! – powiedziałam sfrustrowana. Te słowa autentycznie nie chciały mi przejść przez gardło. Itachi zerknął na mnie z miną no-chyba-kurwa-nie, po czym westchnął.
- Narzeczeństwem. – powiedział to z rezygnacją. Z resztą nie dziwie mu się. Też bym nie chciała być kimś z przymusu...



Rozdział XV Szkoła Konohy

Weszła do samochodu brata. Spojrzała na niego, nie miał zadowalającej miny.
-Coś się stało? – Zapytała.
-Rodzice dzwonili. Za dwa dni jedziemy do nich na święta. – Powiedział pokazując sztuczny uśmiech.
-Świetnie. Ktoś mnie pytał o zdanie? – Powiedziała, wyżalając się.
-A mnie. Jedziemy i kropka.
-Sasori jedzie? – Zapytała.
Zawsze jeździł z nimi, bo u niego szybciej pojechałby na ostry dyżur niż spędził spokojnie święta.
-Nie, matka go zabiera do nich. Obyśmy potem nie musieli odwiedzać go w szpitalu. Ale ojciec zaprosił Madare.
-Że, co? – Powiedziała dławiąc się własną śliną.
-Razem z podopiecznymi. – Powiedział.
Patrzyła na niego nie dowierzając. Dlaczego właśnie ich.
-Ale… Ale oni… nie mogą tego zobaczyć. – Powiedziała jąkając się.
-Spokojnie będę przy tobie. Nie pozwolę by cię skrzywdzić. – Powiedział uśmiechając się do niej.
-Miejmy nadzieje. – Oznajmiła z zamyśleniem.



Rozdział VI Wyznanie

-Sakura?- Wyszeptał Kakashi, jego ręce tuli moją twarz, jeden z palców jeździł po moich ustach. Nic mu nie odpowiedziałam. Oparłam czoło pomiędzy jego brwiami. Nasze oddechy spotykały się pomiędzy ustami, chciałam, aby takie chwile trwały wiecznie.... ja, on... nikt więcej. "Nikt?" Usłyszałam własny głos, odepchnęłam go jak najdalej. Ale po chwili powrócił ze zdwojoną siłą." Nikt?" Zapytał jeszcze raz mój głos, mój ale dość mi obcy. Głos który pasował do dawnej mnie, nie zdecydowanej, słabej, bezsilnej mnie. "Nikt" odpowiedziałam sobie w myślach, "Pein mnie zostawił, potraktował jak zabawkę, Pein to... przeszłość,która nie ma w stępu do teraźniejszości" dopowiedziałam pewnym siebie głosem. Chwila ciszy zapanowała w mojej głowie, ale po chwili na moje słowa usłyszałam mrożący śmiech i słowo obijające się w czaszce "zobaczymy". W mojej głowie zbudowałam mur, za którym zamknęłam drugą mnie. Spojrzałam w oko ukochanego, uśmiechnęłam się pogodnie pokazując białe zęby.
-Kocham- zaczęłam nieśmiało-... cię- Dokończyłam, byłam szczęśliwa tym co mu wyznałam. Ale chwila i uśmiech zszedł mi z twarzy, jego zimne oko wpatrywało się we mnie.
-Dziwne, to samo czujesz do Peina?- Zapytał dzikim, zimnym głosem. Przyciągnął mnie do siebie, ale nie był to miłosny uścisk, ale nieczuły, brutalny. Po chwili jego miejsce zajął Pein.
-Tęskniłaś?