Przejdź do głównej zawartości

Nowe rozdziały

Rozdział VIII Where is my mind..?

Otworzyła lekko oczy.
-Potrzeba więcej noszy!
Głowa sama opadła jej na bok.
-Uhh... -mruknęła pod nosem. Słabo widziała. Tyle czasu spędziła w praktycznie egipskich ciemnościach, dlatego takie nagłe wyjście na światło dziennie nie było dla niej zdrowe. Za to o wiele lepiej słyszała.
-Hmm... -ściągnęła brwi. Poczuła ogromny ból głowy.
-Kakashi-senseeeiii! -usłyszała w oddali. Naruto..? Czy ja umarłam? Jeśli tak, to dlaczego jest tu Naruto..? Boże... za co?
-Co się stało? -odezwał się męski głos. Bardzo dobrze jej znany męski głos. Wydawał się być nieco bliżej, niż Uzumaki. O wiele bliżej. Chwila.. pomachała lekko nogami. Wisiała w powietrzu? Rozchyliła lekko wargi. Świeże powietrze, jak miło.
-Poczekaj na mniee! -wykrzyczał blondyn. Już nieco głośniej, czyli się zbliżał.
-Naruto! To nie spacer! Kakashi-sensei musi się pospieszyć! -ryknęła Sakura. Uśmiechnęła się w duchu.
Usłyszała bicie serca. Ktoś ją niósł. Usłyszała westchnięcie i kilka zrezygnowanych uwag, wypowiedzianych przez ten sam męski głos.
-Kakashi -mruknęła Shizune - połóż ją tutaj. ANBU zabierze ją prosto do Czcigodnej Tsunade.
Kakashi...



Rozdział II Jak ogień i woda, cz. 4 Demoniczny Rokudaime Hokage

(...) - Wywal go z gabinetu. Wkurza mnie. Zresztą, daj mi porozmawiać z Anabeth – poprosił, a ton jego głosu raptownie złagodniał. Uzumaki spojrzał na niego, zastanawiając się, o co może mu chodzić. Nigdy dotąd nie wykazywał inicjatywny, żeby z kimkolwiek rozmawiać, poza nim. A tu proszę jaka niespodzianka.
- Kurama, co ty kombinujesz? – Zapytał. Podszedł bliżej demona, a gdy ten obrócił pyskiem w przeciwnym kierunku, wskoczył na jego nos. – Już ja cię dobrze znam! Nie jestem już dzieckiem i przez te wszystkie lata zmądrzałem, jeżeli jeszcze tego nie zauważyłeś!
- Dla mnie zawsze będziesz tym samym rozwydrzonym gówniarzem, choć cię toleruję. I nie zmieniaj tematu. Chcę się zamienić i pogadać z dziewczyną! – Warknął. Siła, z jaką tego dokonał, odrzuciła Naruto na kilka metrów. (...)



Rozdział IV Wielkość straty Hokage

Po długiej walce ze samym sobą, Naruto przegrał. Innymi słowy, dał za wygraną i ze łzami w oczach upadł na podłogę. Otworzył jedną z ciężkich szuflad i pierwszy raz od bardzo dawna przyjrzał się zdjęciu, które wywoływało w nim nie tylko wiele szczęścia, ale także ogrom bólu. Przytulił ramkę do siebie i powoli zaczął się uspokajać. 
- Naruto... - usłyszał za sobą kobiecy, przejęty głos. Nawet się nie odwrócił. Nie miał najmniejszej ochoty na zmartwione spojrzenie swojej blond-włosej towarzyszki. Pragnął jedynie pozostać sam i cofnąć się wstecz te paręnaście lat, by móc zmienić przebieg zdarzeń. Niestety na to także było już za późno. Kobieta wolnym krokiem podeszła do mężczyzny i czule go przytuliła. Momentami wydawać by się mogło, że chciała mu powiedzieć "wszystko będzie dobrze", jednak doświadczenie nauczyło ją, iż te słowa tylko i wyłącznie dodają bólu.



Rozdział VIII Ocalenie

Nie płakał, lecz jego postawa wyrażała większą udrękę niż płacz. Ręce bezsilnie opadły mu wzdłuż tułowia, głowę miał zwieszoną do dołu, usta lekko otwarte, a oczy pełne bezsilności. Juno nie mogła teraz zrezygnować. Nie po tym wszystkim, co się tu wydarzyło, nie po słowach, które padły z jej ust.
Uniosła drobne dłonie i objęła nimi jego twarz. Mężczyzna niemal nie reagował, ledwo złapał z nią kontakt wzrokowy. Mimo chłodu i lejącego się zimnego deszczu, ciepło jej dłoni przyniosło mu psychiczne ukojenie. Przymknął umęczone powieki, a ona przysunęła się bliżej, aż zetknęli się czołami. Mężczyzna wyszeptał niemal bezgłośnie:
- Pada…- oznajmił, jakby to nie było oczywiste. Tonęli w swoich spojrzeniach, a czas jakby się dla nich zatrzymał.
- Pokaż mi swoją twarz Itachi, pokaż mi swoją twarz…



Rozdział XVI

Przyglądając się im szukałam rozwiązania bądź drogi ucieczki, cokolwiek, byleby to ratowało nam życie. Musiałam podjąć decyzję. Natychmiast!
Przeciwnicy może nie posiadali już byków, ale nadal byli szybsi niż ja z balastem, więc ucieczka nie wchodziła w grę. A co gdybym miała się z nimi zmierzyć? Ich jest troje. Są lepiej wyszkoleni, potrafią używać magii … Wiedziałam, co mnie czeka.
W moich oczach stanęły łzy.
Czy tak miało się skończyć moje nędzne życie? Przecież tak naprawdę dopiero teraz zaczynałam żyć. Wreszcie poznawałam prawdziwą siebie, znalazłam osoby, które mnie rozumieją i są mi podobne, a nawet znalazłam zalążek rodzącego się potężnego uczucia, a teraz co? Mam od tak to wszystko stracić?
Miałam wrażenie, że świat cały czas sobie ze mnie kpi.
Jeśli faktycznie tak jest, pomyślałam, to ma doprawdy czarny humor.
Wściekli przeciwnicy odwrócili się w naszą stronę. Na ustach ostatniego z wojowników wykwitł złowieszczy uśmiech, gdy uniósł w górę dziwny sztylet. Pozostała dwójka próbowała go powstrzymać, ale ich starania nic nie dawały. 
Kiedy słońce odbiło się od ostrza moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu, bowiem rozpoznałam tę broń. Widziałam ja na rysunku w księdze Atlantydy.



Rozdział XXVII Czas wytchnienia

– Wyglądasz o niebo lepiej niż wczoraj – powiedziała po chwili. – Rozbieraj się.
Kakashi i Shikamaru słysząc to ostatnie parsknęli śmiechem. Różowowłosa zmrużyła nieznacznie oczy, a następnie zaczęła napełniać trzy kubki stojące na pobliskim stoliku jakimś jasnozielonym, gęstym napojem, który znajdował się w niewielkim dzbanku.
– Po tym nie będzie wam tak do śmiechu. – Powiedziała podchodząc do nich i wręczając po szklance naparu. – To na przyśpieszenie gojenia się ran. Macie to wypić przy mnie. Czekam.
Oboje niepewnie przechylili kubki i szybko wypili płyn, przełykając go głośno, Hatake oczywiście odwrócił się przy tym bokiem do obecnych. Nara, gdy tylko wypił „lekarstwo” zaczął się krztusić, więc Sakura poklepała go lekko po plecach w miejscu gdzie nie były obandażowane. Szarowłosy tylko odchrząknął kilkukrotnie, oddając dziewczynie pusty kubeczek.
– Obrzydliwe – wysapał Shikamaru, gdy złapał oddech.
Haruno uśmiechnęła się do niego szeroko.
– Cieszę się, że smakowało. Macie odpoczywać, zrozumiano? – Rzuciła im groźne spojrzenie. –Na razie to wszystko, zobaczymy jak będzie wieczorem – oznajmiła, wskazując dłonią drzwi. Gdy opuścili pomieszczenie skierowała kroki do blondyna, który siedział na łóżku śmiejąc się pod nosem. – Ciebie też to czeka, więc nie rozumiem co cię tak śmieszy?
– Ahhh… Po prostu mam dobry humor. – Odrzekł prostując się bo zaczęła odwijać bandaże na jego ramionach. – Może to trochę nie na miejscu biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, ale bardzo się cieszę, że nikomu z was nic poważnego się nie stało, a wioska stoi tam gdzie powinna.



Rozdział XXVIII

Dobranoc mój aniele, czas zamknąć oczy,
I zostaw swe pytania na inny dzień.
Myślę, że wiem, o co chcesz mnie zapytać.
Myślę, że wiesz, co próbuje powiedzieć.

Obiecałam, że nigdy Cię nie opuszczę,
I powinnaś zawsze to wiedzieć
Gdziekolwiek pójdziesz
Nieważne gdzie jesteś
Nigdy nie będę daleko…

Patrzyłam na nich, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Zostawiłam swe pytania na inny dzień. Nie miałaś pojęcia, o co chciałam zapytać oraz co próbowałam powiedzieć. Obiecałaś i zawiodłaś, zostawiłaś mnie. Jesteś daleko mamo. Nawet nie wiesz, jak bardzo daleko…



One-shot Pamiętasz mnie

- Naruto, jedź do domu.. - Poprosił. - Ja będę tutaj cały czas i jak się dowiem czegokolwiek obiecuje, że dowiesz się jako pierwszy.. 
Chłopak uniósł głowę i spojrzał na niego swoimi podkrążonymi, pełnymi smutku i bólu oczami, wstał.
- Dopóki on tutaj leży, to jest mój dom.. - Ścisnął plastikowy kubek w dłoni, po chwili go puścił i wyszedł z kawiarenki. Wszedł do windy i wcisnął ostatnie piętro, objął się rękoma i dość cierpliwie czekał aż się zatrzyma na wyznaczonym piętrze mając nadzieje, że nie będzie żadnych stacji.
Od jakiś dwóch godzin siedział w sali i smutno patrzył na leżącego i śpiącego bruneta. Wyglądał naprawdę bezbronnie, szczególnie z bandażem, który miał na głowie. Uzumaki wyciągnął rękę by pogłaskać go po policzku, jednak niechętnie się powstrzymał przypominając sobie co dzisiaj usłyszał. Z powrotem skrzyżował ręce, wyciągnął nogi do przodu chowając je pod szpitalne łóżko i opuszczając wzrok, cicho westchnął.



Rozdział IV

"– Jest jak zaraza – stwierdził nadzwyczaj spokojnie, a Uchiha był pewien, że takiego komplementu nie chciałaby usłyszeć żadna kobieta. – Myślisz, że ciebie to nie dotyczy, więc pozwalasz na wszystko. Nie interesujesz się. Raz się pojawia, raz znika. Znalazła sobie tyle ofiar... Początkowo tego nie widzisz, a potem wierzysz, że nie będziesz następny. Sam nie wiem, kto był pierwszy... Jej się nie kocha! O niej się myśli z chęcią mordu, wspominając wszystko, co robi. Tak! Nienawidzisz ją, ale jednocześnie masz ochotę zabić każdego, kto źle o niej powie. Każdego, kto choć myśli o tym, by ją skrzywdzić. A przecież ona nie ma w sobie nic niezwykłego..."



Rozdział X

- Przeprosić. - powiedział już poważnym tonem i stanął obok dziewczyny, opierając się o blat.
Nie była zdziwiona. Już nie pierwszy raz chciał ją przeprosić ale tym razem był bardziej poważny i jakby zdenerwowany. Kamai potrafi zmienić ludzi. Spojrzała na niego. Jego wzrok utkwił gdzieś w podłodze.
- Diedara, nie masz za co...
- Mam - przerwał jej zimnym tonem. - Zachowałem się żałośnie. Robiłem to co kazała mi moja dziewczyna, była...
Teraz już się zdziwiła. Po pierwsze Deidara, przyznał się do błędu, po drugie powiedział, że była dziewczyna... Jak to była?! Zerwał z nią czy jak... A jeżeli tak, to co jeżeli przez nią? Wtedy Tayuya, będzie czuła się winna. Zawsze czuła się winna. nie lubiła, kiedy ktoś przez nią cierpi, a do tego jest jej przyjacielem. Dlatego nie chciała, by jej pomagano w jej problemach. Wolała wszystko rozwiązać sama. 
Po prostu czuła się głupio jak ktoś jej pomagał. 
- Deidara...
- Naprawdę chcę cie przeprosić za... Za wszystko. Byłem ostatnim sukinsynem. - kolejny raz przerwał dziewczynie.



Klan Surebu

Ichi lekko się zarumieniła. Nigdy nie widziała pół nagiego chłopaka. Musiała przyznać, że "dziewczynka" czy "blondyneczka" był całkiem przystojny. Nieuczesane, lekko zwilżone blond włosy opadały bezwładnie na jego ramiona i klatkę piersiową, którą miał smakowicie wyrzeźbioną. Na lewej piersi miał coś zszyte i jakby pieczęć. Nie wiedziała co to jest. Tak czy inaczej Deidara był przystojny, chociaż wyższy od niej o zaledwie dwa, do pięciu centymetrów.
- Będziesz tak stała, czy wyjdziesz i poszukasz Sasori'ego? - zapytał zdziwiony.
Dziewczyna ocknęła się i spojrzała chytrze na blondyna.
- Zastanawiałam się nad tym, że jak na dziewczynę to masz bardzo małe cycki. - powiedziała ironicznie.
Kolejny dokuczliwy tekst. Uwielbiała denerwować chłopaka. Zresztą nie tylko jego denerwowała. Miała kilka swoich "wybrańców". Byli nimi Hidan, Tobi i właśnie Deidara. Biedacy...
- Wynocha stąd. Gówniara! - krzyknął i wypchną dziewczynę za drzwi.



Epilog

Byłem niemal pewny, że kości, które nie zostały połamane przy pierwszym zderzeniu, teraz to nadrobiły. Nie miałem siły się podnieść. Po raz pierwszy zostałem tak poniżony. Nawet moja maska obojętności zeszła mi z twarzy. Nie ukrywałem zaskoczenia, gdy wpatrywałem się w Haruno. Teraz, pomimo swojego małego wzrostu, urosła w moich oczach. Jej potargane, różowe włosy, zielone tęczówki… Wszystko nabrało innego znaczenia. Czułem do niej szacunek, a łzy, które mimo wszystko stanęły jej w oczach, nie irytowały, tak jak kiedyś.
- Dziękuję. – wyszeptała z przepraszającym uśmiechem.
Dziękowała? Za co?



Rozdział II

Siedziałam w pokoju i rzucałam kunajem w poręcz łózka z nudów, za każdym razem wbijałam go i wyciągałam, nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić i zaczęłam przygotowywać się do misji. Nie śpieszyłam się , wyszłam z pokoju idąc w stronę wyjścia do organizacji . Spojrzałam w niebo na, którym słońce świeciło coraz słabiej. Nie na widzę upałów , stanęłam pod drzewem i rozejrzałam się za chłopakiem . Stał pod drzewem, które znajdowało się obok i patrzał w niebo nawet nie uraczył mnie wzrokiem.
-Spóźniłaś się ..-powiedział i dopiero teraz mogłam spojrzeć w jego czarne tęczówki, próbowałam z nich coś odczytać ale jedynie była nią pustka .
-Chyba nie zabijesz mnie o 3 minuty spóźnienia-zakpiłam i ruszyłam przed siebie , albo mi się wydawało albo chłopak uśmiechnął się pod nosem, nie musiałam zwalniać od razu dorównał mi kroku . Przez cała drogę nie zamieniliśmy nawet słowa między sobą ,nie miałam ochoty zaczynać z nim rozmowę zresztą czemu okłamuję siebie ? Miałam wielka ochotę by ze mną porozmawiał jak kiedyś, jak dawniej .