Przejdź do głównej zawartości

Nowe rozdziały

Rozdział XVI Zemsta

     Zima to dobra pora na śmierć. Po każdej stoczonej walce troskliwie otula swoją miękkością pokonanych wojowników. Przykrywa bielą każdą kroplę krwi, każdy krwawy odcisk buta, każdą krwawą kałużę. Bardzo ekonomicznie, bez wysiłku szykuje pole bitwy dla nowego wojownika.
(...)
     - Wiesz w ogóle, gdzie idziemy? – spytał niezadowolony Kizuki.
     - Tak. Jesteśmy blisko – powiedziała, wbijając wzrok w szalejącą śnieżycę. Tak na dobrą sprawę, nie miała pojęcia, gdzie dokładnie są, ale wiedziała, że na pewno idą dobrze. Byli na tyle blisko, że wyczuwała pulsujące chakry przed nimi. Jeszcze daleko, ale były… Coraz bliżej…
     - Tak? A ciekawe skąd wiesz? Masz radar w tych swoich patrzałach? – prychnął.
     - Może w tyłku od razu – sarknęła ze złości. – Wyczuwam chakrę. Jakbyś przestał skupiać się na denerwowaniu otoczenia, to też byś wyczuł. 



Rozdział XVIII

     Było coś około 3.30. W tym czasie znajdowałam się na obrzeżach wioski. Po prostu tam dobiegłam i po prostu tak wyszło, że tak normalnie po prostu znalazłam skuloną pod drzewem dziewczynę, po prostu o tej godzinie. Chciałam zostawić ją w spokoju, nie chcąc wpieprzać się w czyjeś prywatne sprawy, (mówię to, bo przeczytałam jej myśli dopiero potem), bo znudziła mi się ta czynność, ponieważ 5 spotkanych osób tylko lubiło chodzić po nocy i rozmyślało nad tym, jakie życie jest wspaniałe. Następna była starsza pani ubolewająca nad zdechłym kotem. Kolejną osobą była zbuntowana 14 – latka, która uciekła z domu, bo tata odłączył jej TV. PARANOJA, ale to jeszcze nic. Biegając w tych okolicach można spotkać interesujących ludzi. Przez to, co widziałam doszłam do wniosku, że nie tylko Aya i jej siostry praktykują jakąś dziwną religię. Minęłam ludzi, którzy modlili się do świni powieszonej na swoistym rusztowaniu, które różnie dobrze mogłoby służyć do wszystkiego innego, lecz nie do wieszania świni, takie funkcjonalne narzędzie, dziś rusztowanie jutro stolik „Usłyszałam” dość dziwne modlitwy, o których naprawdę nie chcę myśleć, tylko wspomnieć: takie jedzenie świńskich jelit, tak for fun, i jedzenie serca przez mistrza ceremonii jako wielki zaszczyt. Bleee… Zdecydowanie wolę WO i te ich krzyki.
     Wracając do Hinaty. Biegnąc jednak coś mnie podkusiło, aby podsłuchać. Usłyszałam nazwisko Hyuga i zawróciłam do niej jak bumerang. 



Rozdział IV Trening

     Leżał przez chwilę, gdy nagle poczuł ciepło ze swojej prawej strony. Spojrzał na drugą stronę łóżka- jego oczy dostrzegły zarys śpiącej postaci.
     -Co do chole...- nie skończył, bo kobieca postać wtuliła się w jego nagi tors, kładąc nogę na jego udo. Przyjrzał się jej. Wiedział kim jest, nie wiedzial za to co robiła w jego łóżku. Rysy jej twarzy zakryły długie włosy, znał ten zapach. Czuł go od kilku godzin- zapach wiśni. Odgarnął różowe kosmyki z policzka Sakury. Patrzył jak spokojnie oddychała. Nigdy nie przyglądał się jej twarzy z tak bliska. Musnął delikatnie palcem jej wargi, intymność w jakiej się znalazł działała na niego jak czar. 



Rozdział X

     Reszta drużyny wróciła. Pożegnaliśmy się bez zbędnych czułości. Ache rzucił jakąś idiotyczną uwagę, a Raito tylko uśmiechnął się i obiecał, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Doszłam do wniosku, że z nim rozmawiało mi się najlepiej i był mi najbliższy z całej trójki, więc podeszłam i przytuliłam się do niego. Ku mojemu zdumieniu nie był mi dłużny. Kaori – sensei musi ich eskortować, więc rusza do Światła. Na pożegnanie podała mi rękę. Ja zdecydowałam, że dam sobie radę sama – muszę. Szczerze to zdążyłam ich nawet polubić, a muszę się z nimi rozstać. Trudno, takie życie. Na zakończeniu zmieniono mi tylko bandaże i życzono szerokiej drogi.
     Dotarłam do Wioski po pewnym czasie. Nie wiem po jakim, bo nie obchodziło mnie to. Minęłam Bramę Wioski i poszłam od razu do Hokage. Bez zbędnych ceregieli podałam list i chciałam jak najszybciej usunąć się do domu, lecz Sarutobi mi to uniemożliwił. 



Rozdział LXXX Nieznajomy

     Spojrzałam w dół, bawiąc się zapięciami do rękawiczek. Mój wzrok spoczął na pasku od torby, która była zaledwie kilka centymetrów od mojej dłoni, a mimo to nie mogłam zobaczyć, co jest w środku. Ugh! Pracowałam z facetem, do którego nie wiedziałam, jak się zwrócić i byłam w trakcie misji, która została opleciona wielkimi, wzniosłymi słowami, a polegała na spacerze z jakimś markotnym starcem!
Nie. Nie mogłam się powstrzymać. Ta cisza mnie zabijała.
Zacisnęłam oczy.
     - Przepraszam, że spytam, ale… kim pan jest? – „Do cholery”, chciałoby się dodać. 



Rozdział XX Dobrze przemyślany plan

     Węże tylko na to czekały. Po moim lewym ramieniu wpełzły z groźnym sykiem na ramie Uchihy i owijając się wokół Niego uniemożliwiały ucieczkę. Czułam, jak się wyrywał, jak szarpał zaklinowaną ręką, jak uciekał przed wilgotną skórą moich węży, które wspinały się coraz wyżej. Dwa z nich wpełzły na bark, kiedy pozostałe otaczały Jego talie niczym ramiona zabójczej kochanki. Dwa węże leniwym ruchem sunęły do Jego szyi i pieszczotliwym sykiem wiły się koło Jego włosów, muskając rozwścieczoną twarz i blade policzki. 
     - Co ty do cholery robisz?!- jego furia wydawała się tak nieokiełznana, że zaczęłam wątpić, czy moje jutsu wytrzyma. 
Ale wytrzymało. 
     - Pozwól mi odejść, a oddam Ci zwój i nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Przecież tego chciałeś.