Przejdź do głównej zawartości

Nowe rozdziały

Rozdział LXXVIII Wrogowie

– Korzystając z chwili uwagi, mógłbyś oświecić nas, jaki masz plan, kapitanie. – Jej ostatnie słowo ociekało ironią (...)
- W sumie nie jest to nic na tyle skomplikowanego, byś tego nie pojęła – posłałem zielonookiej towarzyszce wredny uśmieszek, a ona trąciła mnie łokciem w odpowiedzi (...). – Mam plan, by dotrzeć do Yutatoshi bez konieczności uduszenia żadnej z was, potem wysłuchać żałosnych zażaleń Kiyokawy i przypilnować, by ktoś nie zmiękł i nie uległ ponownie jego wdziękom.
- Ten ktoś ma imię – mruknęła Niko.
- Dobrze, że sama się przyznałaś – westchnąłem, słysząc za plecami marne próby stłumienia chichotu. – Ty się nie śmiej. Nasz cudowny pracodawca to dwulicowy manipulant, tym razem może wybrać sobie ciebie za cel – zauważyłem, odwracając lekko głowę.
- Są siebie warci – mruknęła pod nosem Niko, ale chyba tylko ja to usłyszałem. W porównaniu z wymyślnymi i złożonymi inwektywami, jakimi wcześniej się posługiwała w kierunku Megumi, ta uwaga była wyszukanym komplementem.
- Jeśli czegoś nauczyła mnie moja pozycja w wiosce, to demaskowania niegodziwych zalotników. – Brązowooka uśmiechnęła się pokrzepiająco. – Czytałam dokładnie raporty z waszej misji i ufam twoim instynktom, Sasuke. Obiecuję nie sprawiać problemów.
Moje brwi poszybowały do góry jeszcze zanim odwróciłem się, by patrzeć uważnie na drogę. Niko wydała z siebie dziwne charknięcie i po szybkim rzucie okiem na jej twarz uznałem, że parodiuje odruch wymiotny.



Rozdział 6 Vampires 

Mayu mając dość tajemnic, które zdawają się mnożyć a nie malec, przystaje na propozycje Kei'a i próbuje odszukać informacji na temat przeszłości ich rodzin. Jednak to co znajdują nie przynosi żadnej konkretnej odpowiedzi. W między czasie Itachi przypomina sobie bolesne wydarzenia, które uniemożliwiają mu spokojne życie. Nie wie, że jego syn brnie w niebezpieczeństwo. 
Do dnia przebudzenia Króla Wampirów jest coraz mniej czasu, tak samo jak do uratowania Mayu.



Rozdział 5

"(...) Wiedziałam jak trudne jest bycie ninja. Wiedziałam, że pewnego dnia mogę zginąć podczas walki. Nie wiedziałam jednak, że stanie się to w tak młodym wieku i w tak błahych okolicznościach.
Nagle z ziemi, tuż przede mną, wyrósł potężny, kamienny mur, całkowicie odcinając mi drogę ucieczki. Siedmiu zamaskowanych mężczyzn ustawiło się wokół mnie w półkole, odcinając mi drogę ewentualnej ucieczki. Oparłam się plecami o ścianę i ze strachem zsunęłam się po niej na ziemię. To mój koniec. Tu ma zakończyć się moje życie.
„Nie daj się zabić, proszę. Musisz żyć.”*
Chyba nie dam rady dotrzymać danego mu słowa…
- Oddaj kamień!
Jeden z jouninów wyszedł naprzeciw mnie, wyciągając z kabuty swój kunai. Dziwna, ciemna maska zakrywała jego twarz. Podświadomie ja również sięgnęłam za plecy, by dobyć swojej broni. Zapomniałam jednak, że wszystko już wykorzystałam podczas ucieczki przez las, gdy próbowałam się bronić przez przecinającymi powietrze shurikenami… Teraz nie zostało mi nic… Zupełnie nic (…)"



Rozdział V

"Towarzysz, kompan, przyjaciel – te wszystkie słowa określały osobę w pewien sposób nam bliską i ważną i chociaż przedstawiały międzyludzką wieź o różnym natężeniu, to często było ze sobą powiązane, przechodząc jedna w drugą. Samotność zdawała się być czymś sprzecznym naturze ludzkiej, dlatego też ten najczęściej podświadomie łaknął towarzystwa, bliskości, pragnął czuć się ważny. Tak skonstruowała go natura – jako zwierze stadne. To dlatego tworzył społeczeństwo, chociaż to nigdy nie miało stać się idealne. Jednak niezmiennie jego podstawę stanowiły związki międzyludzkie, których człowiek często nie doceniał, dopóki ich nie utracił."
(...)
W zrujnowanym i wyniszczonym przez ciągle trwające konflikty państwie nie istniały żadne instytucje, które zdolne byłyby się nimi zaopiekować – sierotami wojennymi. Pozbawione opieki i często również dachu nad głową dzieci tylko w ten sposób mogły przetrwać – to była ich indywidualna walka w wiecznie trwającej bitwie o przetrwanie, jaką stanowiło życie. Nagato doskonale to rozumiał. Rozumiał, lecz nie potrafił mimo to tego tak do końca zaakceptować. Mimo to kradli, by przeżyć – oczywiście, kiedy to było możliwe."



Rozdział C Czy to znaczyło, że...Ty mnie kochasz?


,,Sasuke usiadł obok dziewczyny. Siedzieli na belce, a na przeciw nich paliło się ognisko. Dlaczego nie zauważyłam go wcześniej? Hinata nie czuła nawet bijącego od niego ciepła. Chłopak oparł łokcie o kolana i podparł głowę.Szepnął:
-To nie Twoja wina.
Drewno trzasnęło wyrywając Hinatę z zamyślenia.Usłyszała to, co powiedział.
-Nie. To Ja byłam tą, przez która zginęli.
Drewno trzasnęło po raz kolejny.Spojrzał na żarzące się gałęzie. Wiedziała, że to co mówi nie jest prawdą. Gdyby była silniejsza,bardziej zdecydowana, byłaby wstanie ich uratować. To była Jej wina. Jej cholerna wina!
-Powinnam podjąć decyzję, lecz wahałam się...
Westchnął.
-To smutne, że głupcy są tak pewni Siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości...
Spojrzała na niego.
-Co masz na myśli?-zapytała.
Ogień buchnął. Drewno rozżarzyło się, i poczuła ciepło. Spojrzała na niego.Czekała na odpowiedź.
-Posłuchaj, żyć godnie nie oznacza, że zawsze wszystko się uda. Każdy robi błędy, lecz ważne jest, że po każdym upadku powstaniesz...
Odwzajemnił jej spojrzenie.
-...silniejsza.
Przeniosła swój wzrok na ognisko. Faktem jest, że popełniła błąd. Wahała się w porównaniu do Sasuke. Gdyby nie on, pewnie zginęłaby. Nie miałaby szansy spotkać ponownie swoich przyjaciół. Chłopak wstał i okrył Ją miękkim kocem. Spojrzała na niego.
-Zastanów się nas tym co powiedziałem.
Szepnął i odszedł od niej.
Dziewczyna wtuliła się w koc mocniej i zamknęła oczy. Słyszała trzaskające drewno, a bijące od ogniska ciepło sprawiało, że czuła się bezpiecznie. Jego słowa brzęczały w jej uszach. Wyciągnęła z kieszeni szmacianą lalkę i przytuliła ją do piersi. Najprawdopodobniej, należała do kogoś z klanu Ayako. Przycisnęła Ją mocniej.
-Przepraszam.
Drewno trzasnęło po raz kolejny.''