Przejdź do głównej zawartości

Dwu-tygodniowy urlop!

Tak, Moi Drodzy. Tak jak informuje Was tytuł postu, tak właśnie się dzieję. Wasza Meaghan opuszcza Was aż na dwa tygodnie i leci za morze wygrzewać się w ciepłych promieniach słonecznych. Niestety, nie będę miała dostępu do internetu, więc nie będę mogła być z Wami na bieżąco, tak jak robiłam to mniej więcej teraz, ale nie martwcie się: mamy jeszcze Wiwianę i Nishie, ale o tym za chwilkę.

W związku z moim nieoczekiwanym wyjazdem, zmuszona jestem troszkę spowolnić katalog. Przez czasowe niedyspozycje współautorek nie byłam w stanie zapoznać ich ze zmianami, jakie wprowadziła, dlatego proszę Was - bądźcie dla nich mili. Oczywiście dziewczyny będą dodawać nowe blogi, co prawda bez zdjęć (które uzupełnię jak wrócę), jednakże pragnęłaby, by na razie nie tykały TOP TYGODNIA i Nowych rozdziałów *mam już w planach małe zmiany, więc dlatego Was o to proszę, dziewczynki*. Ja dzisiaj wszystko uzupełniłam i zostanie to tak do 25 maja. 

Co z związku z sondami? Oczywiście idziemy dalej. Sonda odnośnie GaaMatsu vs. GaaSaku skończyła się wygraną dla pierwszej kategorii o czym doskonale informuje Was zdjęcie. 

Jako że nie będzie mnie przez dwa tygodnie, tym razem daję Wam do głosowania aż dwie sondy, które zakończą się 26/27 maja. Będzie szybciej ;) 

Aktualne sondy
Pierwsza
Naruto OC vs. Akatsuki

Druga
KakaSaku vs. NaruSaku

A więc, miłego głosowania!

Cóż, sondy mamy już za sobą, jednakże nie jest to wszystko, co mam Wam do przekazania. Również chciałabym zwrócić uwagę na jedną rzecz: "proszę dodawać nasz adres do linków, jeśli zgłaszacie blog". Naprawdę nie lubię upominać, a ostatnio dosyć często musiałam to robić. Taka uwaga na przyszłość.

Co do nadchodzących dwóch tygodni: oczywiście, mam nadzieję, że statystyki nie spadną, a Wy nadal będziecie mięli pomoc na naszym adresie. :) Chciałam także powiedzieć, że jeśli programowanie czasowe na bloggerze działa lepiej niż na onecie, to możecie spodziewać się dwa razy opublikowanego dodatku "Z życia M. Kishimoto", które już zaprogramowałam. ;) 

A właśnie! Bym zapomniała. Ostatnio stałam się straaaaaasznie niesłowna, więc czas to zmienić. Otóż już dawno temu obiecałam publikację tego "rodzynka" z konkursu literackiego i jakoś nie mogło to dojść do skutku. Naszej - autorek - oceny nadal nie ma niestety *nie możemy się dograć*, jednakże postanowiłam, że na te dwa tygodnie opublikuję Wam to opowiadanie, które znajdziecie w rozwinięciu posta. Dodam tylko, na usprawiedliwienie, iż nic nie zmieniałam, a brak akapitów to zasługa bloggera, a co do nagrody dla autorki - Kochana, wybacz mi, ale zajmę się tym po powrocie :)

"Proszę, naucz mnie oddychać" Mamiya Tengoku no kaidan
    Zaskakująco… nie zauważyłem TEGO momentu.  Czas przeleciał mi między palcami, a ON ciążył na moich barkach coraz mocniej i mocniej, co i tak przegapiłem. Pieprzona ironia. Nigdy nie byłem wybitnie spostrzegawczy, ale… na samą myśl bycia takim doszczętnym idiotą robi mi się niedobrze. TEGO nie da się zwyczajnie nie zauważyć! TO pochłania cię od wewnątrz, wciąga jak najczarniejsza otchłań, zabija od środka duszę i ludzkie odruchy, pogrąża i spycha w przepaść bez dna, stamtąd nie ma powrotu…!
    Trzasnął ręką o grubą, wysoką brzozę. Wystarczająco silnie by spłoszyć z niej wszystkie ptaki, które odfrunęły stadem niczym czarna plaga. Strużki szkarłatnej cieszy spłynęły po szarawej korze.
    A jednak GO nie zauważyłem. Nie zauważyłem momentu, w którym stałem się jak Sasuke.
***
    Ciężkie płaty śniegu opadły na poły wełnianego płaszcza Naruto. Tysiące mil od Konohy, podążał przed siebie z prywatną misją, która miała ukrócić jego katorgi i pomóc wrócić do rzeczywistości. Przemarznięty do szpiku kości, aż krople potu błyskawicznie zamarzały na jego twarzy. Zapadał zmrok, a gęsty las zdawał się przerzedzać. Podskórnie czuł, że jakakolwiek osada lub wioska musi być już blisko, ale mróz się nasilał jak również uczucie głodu w jego żołądku. Z trudem rozpalił ognisko i ogrzewając się w jego blasku wyciągnął skromne zapasy żywności. Fizycznie znajdował się w błogim stanie, mimo tak błahych czynności. Mentalnie… mógł powiedzieć, że wie, przez co przechodził Sasuke.
    Zapach krwistego mięsa zwęszyło stado wilków. Groźne, warczące  na blondyna zwierzęta z dziką rządzą obserwowały poczynania nieznajomego. Największy z nich, czarnooki lider stada zbliżył się niemrawo, a ślina gęsto kapała mu z pyska. Blondyn niechętnie podniósł głowę. Swoim lodowatym, błękitnym, choć w srogim mrozie kolor jego tęczówek wydawał się być niemal srebrny, spojrzeniem odstraszył bestię, za którą posłusznie uciekła reszta zwierząt.
    Wilki.
    Dokładnie pamiętam ten dzień. Dzień, który zamienił się w piekło dla tysięcy ludzi i trwa do dnia dzisiejszego. Pokój, o który tak zaciekle walczyłem poszedł w odstawkę na długi czas. Wybuchła wojna.
    „ – Baka! – krzyknęła Sakura próbując uderzyć rozbawionego blondyna, który w nawyku miał już uchylanie się jej ciosom. – Takimi seksistowskimi dowcipami startuj do innych dziewczyn, a nie do mnie!
    Rozłościła się niewybrednym dowcipem na temat swojego biustu, choć wewnętrznie szeroko się uśmiechnęła, gdyż był  to poniekąd komplement, a przecież kobiety uwielbiają komplementy tylko lubią udawać, że tak nie jest. Dokładnie w chwili, gdy Naruto próbował przeprosić ostentacyjnie obrażoną Sakurę, Pakkun pojawił się przed Kakashim. Wracali z długiego i męczącego treningu na totalnym odludziu i nie mieli pojęcia co działo się w Konosze i innych wioskach. Pies przyniósł wieści. Tragiczne wieści.
    Trójka shinobi nie mogła uwierzyć w słowa Pakkuna. Wojna. Kakashi znał to pojęcie z autopsji, natomiast Naruto i Sakura jedynie z opowieści. Wojna była dla nich równie abstrakcyjna co potencjalny atak kosmitów. Po walce z Painem nikt nawet nie myślał o jakimkolwiek zagrożeniu.  Lider poniósł klęskę, której się nie spodziewał. Bolała tym bardziej, gdyż zlekceważył Junchuuriki, pokonał go gówniarz z większymi ambicjami niż jego. Podróż do wioski w oblężeniu nadzwyczaj się wydłużyła. W głowach mieli obrazy pełne obaw, a serce waliło im jak oszalałe. I każdy z nich wyrzucał sobie, iż okrutnym zrządzeniem losu znaleźli się poza Konohą w tak krytycznym dla niej momencie.
    Im bliżej, tym więcej dymu, drastycznych krzyków, unoszącego się smogu i zapachu krwi. Mijali dziesiątki opuszczonych domostw i zagubione w lesie całe rodziny uciekające przed niebezpieczeństwem, zostawiając za sobą dorobek całego życia. Już sama gradacja tych wszystkich okoliczności pobocznych, które im towarzyszyły przyprawiały młodych shinobi o zawrót głowy. I choć przygotowywali się na najgorsze, widok Wioski Ukrytej w Liściach był jakby paraliżem dla mózgu. Człowiek w swojej naturze zawsze wyolbrzymia swoje problemy. Tym razem było odwrotnie. Nastrój i obraz tego co ujrzeli nie był nawet w połowie tak „optymistyczny” jak w ich głowach. Oblężenie dobiegło końca. Konoha upadła.
    Przekroczyli zniszczoną bramę późnym wieczorem i choć znali to miejsce na wylot, nikt nie potrafił go rozpoznać. Nie potrafili odnaleźć się w miejscach, które przecież tworzyły ich nie tak odległe wspomnienia. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej wyruszając w drogę nie mogli nawet przypuszczać, że widzą wioskę po raz ostatni w takim stanie. Zielona Konoha z radosnymi uliczkami i gwarzącymi mieszkańcami przerodziła się w miasto umarłych. Większa część budynków była zupełnie zburzona, a śmierdzący prochem gruz znajdował się wszędzie. Przechodzili opustoszałymi alejami z niedowierzaniem i łzami w oczach.  Panowała przerażająca cisza, przerywana jękami błagających o pomoc ludzi, znajdujących się pod zawalonymi konstrukcjami. Jak w amoku mijali znane im miejsca – zdewastowaną kwiaciarnię Yamanaka, budynek Akademii, a Ichiraku Ramen zniknął w powierzchni ziemi. A tłem w całym tym druzgocącym obrazku była zaschnięta już, brunatna krew i żałosny skowyt w blasku księżyca. Skowyt wilków nad świeżym wciąż, ludzkim mięsem. Z ich pysków spływały gęste krople krwi, a z oczu biła szatańska żądza.”
    Skrzek wielkiej wrony skutecznie oderwał go od czarnych wspomnień. Zacisnął ciaśniej futrzany kaptur i beznamiętnie ruszył w stronę swojego celu, myślami będąc przy tamtych traumatycznych wydarzeniach.
    Szczerze mówiąc nie pamiętam co działo się potem. Wiem tylko, że wszyscy, którzy wtedy zginęli byli bohaterami w pełnym tego słowa znaczeniu. Oblężenie było nie do odparcia i szybko podjęto decyzję dotyczącą strategii jaką przyjmie Konoha w obliczu nagłego ataku. Grupa shinobi poświęciła się walcząc z wrogiem. Mimo iż byli skazani na porażkę, dali reszcie czas na ewakuację mieszkańców, a Tsunade ogłosiła poddanie miasta. Wydawać by się mogło, że to załatwia sprawę, ale wtedy nie dotarlibyśmy do pustego miejsca, tylko wioska byłaby obstawiona siłami wroga. Hokage nie wcielono do niewoli, nie torturowano ani nie przesłuchano. Zwyczajnie wyciągnęli swoje kunaie, a po długiej walce po prostu zabili.
    To była zemsta Paina i kolejny etap w jego układance. W ciągu całego tego czasu od dotkliwej porażki kreował nowy plan. Wiele miesięcy zajęło mu przekonanie Wioski Dźwięku, by wraz ze swoimi sojusznikami zaatakowali Piasek i Liść. Problem polegał na tym, że udało mu się całkowicie poddać indoktrynacji ludność tamtych wiosek, którzy zaczęli pałać prawdziwą nienawiścią do Konoszan. To była wojna o charakterze cywilnym. Tereny obu wiosek szybko poddano zwierzchnictwu obcej władzy. Oficjalnie Liść i Piasek zniknęły z map, jednak wojna przeniosła się do podziemia.
    Pamiętam też kilka miesięcy później jak poznałem osobę, która odmieniła mój los. Trzeba najpierw powiedzieć, że Konoha utrzymała sojusz z Suną i postanowiono nie brać odwetu. To zabrałoby kolejne niewinne istnienia. Decyzja budziła wiele wątpliwości, lecz siły wroga były przytłaczające, a my byliśmy zwyczajnie nieprzygotowani. Po naszej stronie stali shinobi, po ich – ninja plus doskonale wyszkolona armia cywilów.  Jak już wspomniałem wioski przeniosły się do podziemia, a duch Konohy nie zginął mimo ekstremalnie trudnych warunków. Struktura konspiracji była bardzo złożona. Ja wiedziałem czego chcę i nie bez powodu zostałem szefem jednostki dywersyjnej. Żadna poważna misja nie obyła się beze mnie.
    Pamiętam doskonale to spotkanie. Chcieliśmy dokonać zamachu na głównego protektora zarówno Suny jak i Konohy. Paskudny typ. Psychopata, który lubił mordować. Byliśmy wtedy jeszcze pełni werwy i nadziei, że to się niedługo skończy. Małymi kroczkami mieliśmy eliminować najgorszych osobników. Pojawiła się w jednostce szpiegowskiej, która miała odtąd na stałe z nami współpracować. Dosyć niska i drobna z hebanowymi, ekstremalnie długimi włosami i dużymi, niemal czarnym  oczami w których gościł smutek i strach. Wyglądała jak gejsza, a wojna nie była miejscem dla takich osób. Stała w cieniu swojego brata, Ichigo, dowódcy i  ninja-medyka,  który z czasem stał się moim bliskim przyjacielem. Heh… kolejna ironia w moim życiu…
    Zaimponowała mi jeszcze tego samego wieczora. Muszę przyznać, że początkowo nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia, co zresztą wiele razy mi później wypominała. Przechodziłem obok jej komnaty, ale przesuwane drzwi zostały niedomknięte. Mój wzrok zatrzymał się na ostrzu katany, którą przed sobą położyła. Pierwsze co przyszło mi do głowy to, że chce popełnić harakiri, bo jest zbyt słaba na czas wojny. Jak się okazało było to ostatnie co kunoichi mogłaby zrobić. Pchnąłem mocno drzwi wydzierając się głośno, gdy podniosła ostrze w swoim kierunku. Ale w tym czasie zdążyła już mocno zamachnąć się głową i przerzuciła włosy przez ostrze, a długie kosmyki opadły na drewnianą podłogę. To była metamorfoza, niczym poczwarka zmieniająca się w motyla, a raczej odwrotnie, gdyż z pięknej, subtelnej nimfy przerodziła się we wciąż piękną, ale hardą wojowniczkę. Specyfika wojny – jeśli chcesz przetrwać nie ma miejsca na wrażliwość i delikatność. Nigdy nie zapomnę też co mi wtedy, oszołomionemu, z zimną refleksją powiedziała.
- Niech nie zwiodą Cię pozory, Naruto-kun. Teraz jestem zdolna zrobić wszystko.
***
    „- Proszę – szepnęła cicho, jakby nie chciała go rozproszyć podając kubek gorącej herbaty.
    Dziewczyna usiadła na wiklinowym krześle obok.  O nic nie pytała. Była świetną obserwatorką i nie potrzebowała słów Naruto by wiedzieć, że czuje się jak gówno. Od wybuchu wojny minęło ponad trzy lata, a w szeregach coraz częściej pojawiał się defetyzm. Poza tym, było to po jednym z kolejnych spotkań z Sasuke. Prawdą jest, że widywali się coraz częściej, a raczej Sasuke coraz częściej spotykał blondyna i prowadził te swoje gierki wiedząc, że cokolwiek by się działo Naruto nigdy się od niego nie odwróci. Gdy Uchihę nachodziły chwile zadumy, a wręcz wyrzutów sumienia potrzebował tych zapewnień, że zawsze ma w Uzumakim przyjaciela, co przecież wyśmiewał pod koniec każdej rozmowy i odchodził z poczuciem powrotu do swojego dawnego „JA”. Jednak tym razem Naruto pogrążony był w głębokiej żałobie po śmierci swojej drogiej przyjaciółki, Hinaty. Wojna nikogo nie oszczędzała. Nawet takich polnych, delikatnych kwiatów jak Hyuuga. A tymczasem Ama po prostu z nim siedziała przez te kilka godzin obserwując łuk zachodzącego słońca. Gdy ostatnie, ciepłe, ostro różowe promienie oblały ich twarze odezwał się przygaszonym głosem.
- Sasuke ma rację. Nie zmuszę go do powrotu. Nie mogę zmusić go do czegokolwiek. To kolejna rzecz, która mi się w życiu nie udała…
- Naruto jakiego znam, nie poddaje się tak łatwo. On potrzebuje czasu… - przerwał jej. Zaśmiał się przygnębiająco pod nosem.
- Ama jaką znam nie wciskałaby mi takiego kitu. Kiepsko grasz. Usta może i to wypowiedziały, ale twoje oczy mówią zupełnie coś innego.
    Speszyła się. Przegryzła nerwowo wargę, z której delikatnie popłynęła krew. Wstała gwałtownie podchodząc do drewnianej balustrady, a przed oczami roztoczył się widok wspaniałej doliny. Szerokie pola zachwycały feerią barw, pozwalały odpocząć. Chciała, aby jej twarz zniknęła blondynowi z pola widzenia. Za dużo emocji dusiła teraz w sobie, a bała się wyznać swoich przeczuć . I bała się też tego, jak blondyn może zareagować, gdyż nie chciała odbierać mu nadziei. Tuż nad polanami powoli zbierały się nitki mgły, chłodny wiatr rozczesał jej czarne włosy, a ona przymknęła powieki i poczuła przez chwilę błogi spokój.
    Przez chwilę, gdyż gdy otworzyła oczy ujrzała blondyna, który kciukiem otarł jej podbródek z krwi. Podziękowała w duchu bogom za zimne powietrze, które ukryło palące policzki. Jego dotyk był jak impuls.
- Poznałam Sasuke. W niezbyt miłych okolicznościach… choć jakich okoliczności mogę oczekiwać będąc szpiegiem w czasie wojny. On… - mówiła z przerwami patrząc w zbolałe oczy blondyna. - …on się nie zmieni, Naruto. Jego wartości zostały bezpowrotnie zdeptane, jest zbyt przesiąknięty przeszłością, by żyć teraźniejszością, by odciąć się od tej tragedii, która go spotkała. Wojna jest dla niego jakby ukojeniem. Wybacz mi, ja naprawdę… nie chcę pozbawiać cię nadziei, ja mogę się mylić… - zaczęła już prawie przepraszać. Chciała go przecież pocieszyć, a nie odkrywać przed nim karty, bo wiedziała, że się nie myli, ale także Naruto czuł, że jej ocena jest trafna.
- Masz rację, Ama. Niestety… ale masz rację.
    Wrócił zrezygnowany na miejsce, biorąc kubek z herbatą w dłonie, a ona w milczeniu mu towarzyszyła.”
    Zbudził się gwałtownie na dźwięk łamanej gałęzi. Z kunaiem w ręku odwrócił się nagle, ale dostrzegł jedynie przestraszonego lisa, który najwidoczniej szukał pożywienia. Sroga zima nie tylko jemu dawała się we znaki. Retrospektywne sny coraz częściej pojawiały się w jego głowie. Przeszłość wracała jak bumerang, wracała z niemal wszystkimi szczegółami, co sprawiało, że nie mógł tak po prostu żyć codziennością.
    Pamiętam tą chwilę, bo właśnie od tamtej rozmowy zacząłem inaczej spoglądać na Amę. Pamiętam również smak tej herbaty, która wydawała mi się wtedy wyjątkowo aromatyczna. Wiedziałem, że kunoichi się we mnie zadurzyła praktycznie od samego początku naszej znajomości. Zdobywając się na szczerość doznałem uczucia niezwykłej ulgi. Z serca spadł mi kamień, a w jego miejscu znalazła się Ama.
***
    Zima stulecia. Tylko takim określeniem można skwitować tą jakże srogą dla podróżującego mężczyzny porę roku. Przemarznięty i przemoczony do suchej nitki dostrzegł na horyzoncie kompleks budynków i drogę oraz odpoczywające konie. To musi być gospoda. Stary Naruto uśmiechnąłby się szeroko jakby wygrał los na loterii, ale dziś próżno szukać w jego oczach tańczących iskierek.
    Wszedł do środka i poprosił o pokój. Niechętny i gburowaty gospodarz szybko zmienił nastawienie, gdy blondyn rzucił mu zachęcający plik banknotów. W lichej gospodzie dostał najlepsze pomieszczenie z kominkiem i ciepły posiłek. Naruto najpierw zdjął grube ubranie wierzchnie i rozłożył je do wysuszenia, po czym ściągnął pozostałe części garderoby pozostając jedynie w spodniach. Ciepło kominka czule muskało jego idealnie wyrzeźbioną sylwetkę. Ogień trzaskał jakby weselej, gdy przysunął się jeszcze bliżej. Naruto zmienił się nie tylko wewnętrznie, ale i zewnętrznie. Dobijał trzydziestki i nie miał już ciała chłopca, czy młodzieńca, ale dorosłego, wysportowanego mężczyzny. Rozprostował kości i porozciągał napięte od mrozu mięśnie. Jego uwagę przykuła szeroka blizna na łopatce.
    „W czasie wojny każdego, prędzej czy później, ale każdego dopadnie moment słabości. Dla Naruto dramatyczną chwilą była śmierć Hinaty. Stali się sobie szczególnie bliscy będąc przyjaciółmi, choć ze względu na afekt kunoichi blondyn czuł się za nią szczególnie odpowiedzialny. W chwili gdy jej zabrakło, jej życiowej mądrości i trafnych rad, zupełnie zatracił wewnętrzny spokój. Dużo pracował i był to najintensywniejszy czas w całej działalności jego grupy operacyjnej, ale prywatnie nie mógł tego udźwignąć.
    I trwało to aż dwa lata. Trwało do chwili, gdy w poważnych tarapatach znalazła się Ama. Odkryli ją.
    Bez wątpienia wielką zaletą dziewczyny był jej wygląd. Miała bardzo plastyczną, symetryczną twarz, regularne rysy i oraz filigranową budowę ciała. Żadnych znaków szczególnych przez to łatwo wtapiała się w tłum i nie dawała się zapamiętać. Dla szpiega była to cecha idealna. Jednak Ama popełniła prosty błąd – dała się ponieść emocjom. Ścigano ją listem gończym, była na celowniku Dźwięku i czekano tylko na jej potknięcie. Ktoś doniósł Oto-gakure o planach zamachu podając szczegóły co do miejsca i czasu. Postanowiono, iż na jej oczach wykonają publiczną egzekucję. Nie dałaby się sprowokować, gdyby nie chodziło o śmierć złapanych w łapance niewinnych dzieci. Zareagowała i zapłaciła za to wysoką cenę.
    Jej brat Ichigo był już wtedy wysoko postawiony w hierarchii struktur, przez co w tak delikatnej sprawie dano mu wolną rękę. Przeprowadził negocjacje, w których zgodzono się na wymianę więźniów. Ama za pięciu ważnych więźniów, którzy mieli być źródłem informacji dla podziemia o działaniach i planach wroga.
    W sytuacji nadzwyczajnego zagrożenia Naruto zdał sobie sprawę, że dziewczyna nie jest mu obojętna. Nagle tak wiele rzeczy chciał jej powiedzieć, tak wiele spraw omówić, tak mocno przytulić i zapytać, czy czuje się bezpiecznie. Niewiedza jest podobno błogosławieństwem za to niepewność - najgorszą karą.
    Naruto miał być pośrednikiem. Na neutralnym terenie, w miejscowym barze miała odbyć się transakcja. Blondyn usiadł przy stoliku rozglądając się niepewnie i skinął barmanowi sugestywnie, aby nie podchodził. Młody mężczyzna wiedział już co się święci, a kropelki potu niemal natychmiastowo spłynęły po jego skroniach. Chwilę potem z budynku wyszedł mężczyzna z przepaską Wioski Dźwięku na ramieniu, który obdarzył Naruto kpiącym wzrokiem. Nie pozostawiało wątpliwości, że Oto przyjmowało tę wymianę jako słabość struktur przeciwnika.
    Wydawać by się mogło, że dalszy przebieg wydarzeń pozostawał formalnością. Serce zawaliło mu mocniej, gdy zobaczył ją z podbitym okiem i pękniętą wargą. W momencie gdy wypuścił zakładników, a Ama zmierzała w jego kierunku wróg postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zaatakowali ją od tyłu, na co mógł jedynie ochronić kobietę własnym ciałem. Dostał potężnie w plecy, a krew trysnęła z długiej rany na łopatce. Ból przeszył jego ciało, ale kilka sekund potem nie było czego z nich zbierać.
    Wracali jednak w przygnębiającym milczeniu. Tak przeróżne uczucia i myśli krążyły w ich głowach. Było gorące lato i zatrzymali się dopiero przy niewielkim wodospadzie. Oboje poczuli się odprężeni, gdyż w okresie wojny jedynie natura pozostawała taka sama jak przed jej wybuchem. Znali się już dość długo, a jednak wspólna kąpiel była wstydliwa. Stali do siebie odwróceni pod strumieniem spływającej z góry wody. Jednak co chwila któreś z nich delikatnie się odwracało, rzucało ukradkiem spojrzenia na drugie aż wreszcie poczuli się tak wolni jak nie czuli się od paru lat, odkąd tą wolność utracili, a wstyd odpłynął.
    Ama odwróciła się na dobre, gdy zauważyła jak głęboka była rana na łopatce. Naruto był niczym jej wybawiciel, uratował jej życie. Przysunęła się bliżej, subtelnie położyła dłonie na jego plecach i usypała ranę pocałunkami. Mężczyznę przeszedł gwałtowny, ale niezwykle przyjemny dreszcz i odwrócił się do niej gdy tylko skończyła. W ich zgaszonych, przytłoczonych wojną oczach zagościły ogniki. Blondyn złożył na jej ustach najczulszy pocałunek, który szybko przemienił się w falę namiętności. Nie potrzebowali słów, by powiedzieć sobie co czują. Nie potrzebowali słów, by wyznać sobie miłość.”
    Wiem, że jestem teraz zdany tylko na siebie. Odszedłem i uchodzę za zdrajcę, choć prawda jest zupełnie inna. To kto inny zdradził i nikt poza mną o tym nie wie. Na samą myśl mocniej zaciskam zęby, a paznokcie wbijają mi się w dłonie. Zmierzam na szczyt. Marzyłem o chwale Hokage, ale niestety, będzie to „tylko” szczyt hańby.
***
    Im bliżej był swojego celu, tym obrazy z przeszłości coraz bardziej zbliżały się do najgorszego momentu w jego życiu. Czuł się już tylko gorzej i gdyby nie ta prywatna misja pewnie dawno by oszalał. Ale wiodło go to, co wiodło przez całe życie Uchihę. Zemsta.
    Wiem, że cię nie uniknę, cholerna retrospekcjo. Wiem, że wspomnienie zaboli równie okrutnie jak wtedy.
    „Minęło już siedem lat. Szczęśliwa siódemka to kolejna ironia losu. Siedem lat pod okupacją. Coraz częściej pojawiały się głosy o rozpoczęciu powstania, o próbie uwolnienia spod chciwych łapsk Akatsuki, którzy przecież w rzeczywistości stali za całą tą sytuacją. Painowi nie zależało już w pierwszej kolejności na kolejnych demonach. Chciał, aby ludzie cierpieli. I  w istocie osiągnął swój cel.
    Zamiast zachować jedność w tych trudnych czasach, w podziemiu wytworzyły się dwa obozy, choć oficjalnie nikt o tym nie mówił. Naruto był zwolennikiem trzymania obecnego kursu. Brzmi niewiarygodnie, ale działając w dywersji wiedział, że wróg jest coraz bardziej uśpiony i działalność podziemia idzie w dobrym kierunku. Ama z kolei propagowała rewolucję. W miejsce każdego zabitego dowódcy, generała czy księcia feudalnego pojawiał się nowy, jeszcze bardziej bestialski od poprzednika. Pojedyncze akcje nie dawały rezultatu i tylko zbiorowy atak dawał nadzieję. Co więcej, Ama przestała ufać przywódcom podziemia, zarzucając im gnuśność i nieudolność. Zrozumienie znalazła w Kakashim.
    Mimo tych różnic, Naruto i Ama kochali się bezgranicznie. Kobieta sprawiła, że świat blondyna stał się piękniejszy, mimo całej przemocy dookoła. Bez zastanowienia mógł poświęcić za nią życie. Oboje drżeli w momentach, gdy tracili siebie z oczu choćby na kilka sekund. Celebrowali wszystkie wspólne chwile, napawali się swoją bliskością, jakby każdy dotyk, każdy pocałunek i każde słowo miało być ich ostatnim.
    Dlatego nie mógł, zwyczajnie nie potrafił żyć już bez niej.”
    Oderwał się na chwilę od wspomnień, gdyż te, mimo upływu czasu, nie przychodziły łatwo. Z każdym przymknięciem powiek obrazy z tamtych chwil wracały równie intensywnie.
Patrząc z perspektywy czasu, wiem już, że to wszystko było ukartowane. Zaplanowane co do dnia, co do minuty, z najdrobniejszymi szczególikami. Zapomnieli tylko, że zawsze mogłem liczyć na swoich przyjaciół. A przynajmniej w  tamtej chwili...
„Wieczorem poprzedniego dnia Ama była wyraźnie podenerwowana. Wszystko leciało jej z rąk, unikała kontaktu wzrokowego i czuła się podle. Gdy jej ulubiony kubek roztrzaskał się o podłogę przeklęła siarczyście i schyliła się, aby pozbierać kawałki porcelany. Naruto uśmiechnął się pobłażliwie.
- Co się dzieje? – zapytał delikatnym, jakby jedwabistym głosem,  który czule koił jej nerwy.
- Nic, stłukłam mój kubek – odezwała się, przełykając niewyraźnie ślinę.
- Zostaw to – powiedział stanowczo zabierając jej z dłoni kawałki naczynia, a ona podniosła się zaskoczona. – Chodź do mnie.
    Początkowo jedynie odwzajemniła uścisk męża. Dopiero po chwili, z oczami pełnymi łez wtuliła się najmocniej jak tylko mogła i załkała cichutko prosząc go, by dziś o nic nie pytał.
    Z ciężkim sercem blondyn wyruszał nazajutrz na misję. Ama nie rozczulała się nad sobą. Coś musiało się wydarzyć, czegoś musiała doświadczyć i nie podobało mu się, że boi się wyznać prawdę. Ale szanował ją, a przede wszystkim kochał. I choć nie był cierpliwy, musiał dać jej czas i zwyczajnie poczekać.
    Tyle, że nie było mu dane usłyszeć prawdy z jej słodkich ust.
    Naruto ledwo dotarł na miejsce, gdy nagle pojawił się Pakkunem. Ostatnio przyniósł złe wieści. I choć brzmi niewiarygodnie – tym razem, były jeszcze gorsze.
    Nie mógł uwierzyć, absolutnie nie potrafił uwierzyć, że przed Amą właśnie odbywa się sąd. Sąd Wojenny. Pod zarzutem zdrady. Całą drogą powrotną powtarzał sobie, że to nieporozumienie, nawet przez chwilę nie pomyślał, że Ama może być winna. Widocznie Kakashi, który przysłał psa również miał wątpliwości.
    Potem już wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Wpadł rozgorączkowany do siedziby Generalnego Dowództwa Konohy i Suny i stał jak słup soli. Ama sprawiała wrażenie silnej, lecz gdy dostrzegła jego wzrok niemal wybuchła płaczem. Małżonkowie zatracili nagle kontakt z rzeczywistością. Nie słyszeli i nie zwracali uwagi na to, co dzieje się dookoła. Wpatrywali się sobie w oczy i tak jak wtedy pod wodospadem, nie potrzebowali żadnych słów by się porozumieć. Czuł ogromne napięcie aż dziwne, gorące fale oblewały jego wnętrzności. Wiedział już, że jedyną winą Amy było wejście kunoichi w posiadanie niewłaściwych informacji.
    Krzyknął groźnie, aby zakończyć tę farsę, ale szokująco wyrok wydawał nie kto inny tylko Ichigo. Odetchnął przeciągle. Ama to jego siostra, z pewnością o nią zawalczy, nie da jej zgnić w więzieniu jak kryminalistce. Poczuł głęboką ulgę, nim z powrotem ujrzał jej twarz i wyrwane z jego przemowy zdanie:
- …uznaje za winną zarzucanego czynu i skazuje na wyrok śmierci, w trybie natychmiastowym.
    Blondyn nie mógł się ruszyć. Nie mógł nawet drgnąć, czuł się jak w krzywym zwierciadle. Wyrwał go zachrypnięty głos Amy, który miał w sobie taką moc, że przeraziła wszystkich wokół.
- To nie ja jestem zdrajcą, drogi bracie!!! To…
    Naruto zdążył tylko ruszyć w jej kierunku i krzyknąć lisie „nie” z głębi duszy, lecz kunai kata zatopił się w jej jasnej szyi, robiąc głębokie nacięcie, z którego krew trysnęła na twarz blondyna.
- Powstrzymać go – szepnął Ichigo wychodząc tylnymi drzwiami.
    Krew kunoichi zmieszała się z jego gorzkimi łzami, niedowierzanie osiągnęło apogeum. Widział tylko, jak wynoszą jej ciało tym samym wyjściem, a nogi suną bezwładnie po podłodze, zostawiając smugę szkarłatnej cieczy. Chakra lisa ulatniała się z niego niebezpiecznie, gdy do gry wkroczył Kakashi.
- Hamuj się, Naruto – odezwał się głosem, który zmroził jego wnętrze. Miał w sobie coś tak upiornego, że przeraziło nawet lisa. – Zapłacą nam za to.”
    Naruto nie mógł  myśleć o tym obojętnie. Padł przed siebie i nie zamierzał wstawać.
    Wybiegłem z siedziby wciąż nie wierząc, że to już koniec. Nie wiem jak to możliwe, że Kakashiemu udało się opanować mnie siedmioma słowami. Kotłowało się wtedy we mnie wszystko, myślałem o rzeczach, o które nikt nigdy mnie nie podejrzewał, czułem nienawiść i tęsknotę. Głównie tęsknotę.
    Po tygodniu takiej rozpaczy przedstawiono mi dowody przeciwko Amie. Wydawały się być nie do podważenia. Pamiętam hardość Sakury, która przekonywała mnie, że to nie moja wina, jakby Ama naprawdę była zdrajczynią! Podniosłem wtedy na nią rękę i gdyby nie Kakashi…
    Odszedłem. A lepiej powiedzieć uciekłem, jak kiedyś Sasuke. Starałem się żyć jak cywil, choć wojna trwała, a ja zostawiłem swoją ojczyznę, czułem się tak bezmiernie pokrzywdzony z jej strony, że nie myślałem o tym, iż poniekąd ją zdradzam. W mojej głowie była tylko Ama, pragnienie jej obecności nie słabło mimo upływu kolejnych dni, kolejnych miesięcy i lat.
    Aż w końcu do mojej tępej mózgownicy wróciły słowa Kakashiego. „Zapłacą nam za to”.
    Ah tak, zaraz mi za wszystko zapłacisz. Moja droga dobiegła końca. Brzęk żelaza w mojej głowie i rytm upadań martwych ciał, ciał osób, które zamordowałem. Dzisiaj dołączysz do niego Ty, gnido.
    Zacisnął pięści stojąc twardo na ziemi. W świetle zachodzącego słońca dostrzegł jego sylwetkę. Ichigo odwrócił się do blondyna, który zapałał nienawiścią i falą chakry niemal przewrócił przeciwnika. Zwabiony w pułapkę ninja nie bał się. Przeciwnie, uniósł kąciki wąskich ust i pogardliwym spojrzeniem obdarzył Naruto. W bezpośredniej walce nie miał szans. Chytrze zdawał sobie sprawę, że musi tego blond idiotę zatrzymać, aż dotrze tu jego pułk. Taka postawa tylko rozjuszyła Naruto, który rzucił w niego teczką pełną kartek.
- To dowody. Dowody na to, że zamordowałeś Amę, żeby chronić własną dupę!  – krzyczał, napierając na szatyna. Ten mógł jedynie bronić jego ciosów, a i w tym był kiepski. Wyraźnie dominował Naruto, który brutalnie uderzał w szczękę, nos i nerki. Przestał, gdy poczuł lepką krew na pięściach.
- I co w związku z tym hę?! – zapytał bezczelnie kuląc się na ziemi. – Zabij mnie albo daruj sobie ten teatrzyk!
- Teatrzyk?! Ty parszywy szmaciarzu, nie próbujesz się nawet usprawiedliwić?! – Pytał z naiwnym wyrzutem, a on jedynie parsknął śmiechem. – Zamordowałeś kobietę! Zamordowałeś swojego podwładnego, niewinnego podwładnego! Zamordowałeś żonę i przyszłą matkę! Ale co kurwa najgorsze zamordowałeś własną siostrę!!!
    Śmiał się. Choć po kolejnym ciosie z ust wypluł trzeciego już zęba nie ustawał w histerycznym rechocie. Zasmakował władzy - to on zdradził wioskę i Ama to odkryła. Ryknął psychopatycznie:
- Chcesz usłyszeć prawdę?!  NICZEGO NIE ŻAŁ…!!!
    Nie wypowiedział tych słów do końca, gdyż Naruto przebił jego serce kunaiem. Zginął równie niehonorowo jak zabito Amę. Ama. Och słodka Ama znowu pojawiła się przed jego oczami. Ale tym razem…była naprawdę! Stała tuż obok, z cudnym, wpatrzonym w niego spojrzeniem i pięknym uśmiechem. Pragnął ją przytulić, pocałować, choćby dotknąć, ale… była to jedynie halucynacja. Padł na kolana i mocno zacisnął dłonie. Naruto wył jak nigdy przedtem, gdy zrozumiał co właśnie się wydarzyło. Nie mógł pojąć jak to możliwe. Płakał łzami dojrzałego mężczyzny, którego przerosło życie.
- Nie pomogło, prawda? – odezwał się TEN głos. Doskonale wiedział, co przeżywa teraz Naruto.
- Nie… - szepnął ledwo dosłyszalnie ciężko łapiąc oddech. – Nie pomogło, Sasuke…miało mi ulżyć, miałem się zemścić i odzyskać spokój…spokój, tylko spokoju już pragnę… a czuję się coraz gorzej - klęknął, gdy wykrzyczał brunetowi, co leżało mu na sercu. – Straciłem wszystko rozumiesz, dokładnie tak jak ty nie mam już niczego!  Upadła każda z moich wartości! Marzenia o zostaniu Hokage, miłość Amy i twoja przyjaźń! Upadł pokój i honor! Zdradziłem swoich ludzi, Konohę, wszędzie jest niesprawiedliwość i dyskryminacja, w nic już nie można wierzyć, nic nie jest prawdą! Jak…jak zwierzę zostało mi tylko ciało…
Nie próbował nawet kryć emocji. Otworzył swoje serce przed Uchihą i nie liczył, że je uszanuje.
  - To nie minie – odezwał się przygnębiająco. – Ale da się nauczyć z tym żyć.
Zapachniało nadzieją. Naruto uspokoił się i umęczony podniósł wysoko głowę widząc przed sobą bruneta.
     Sasuke wyciągał ku niemu dłoń.